czytanie tyczyny
... Powyżej- autograf z dn. 20.06.2013 pt. "Trudny wybór", czyli jak Stefan Tyczyna tworzył swoją listę 15. najważniejszych wierszy 40-lecia, które wywarły istotny wpływ na Jego "wierszopisanie".
Różnorodność czytelnicza Tyczyny, w tym poezji, jest rozległa- stąd tak trudna decyzja, którą podjął po wieloaspektowej analizie liryków ulubionych i cenionych autorów; wybrane wiersze umieścił na tej liście. Określają one kierunek rozwoju artystyczno-filozoficznego Stefana Tyczyny jako poety.
/ sierpień' 2013, moderatorka: Krystyna Chudzińska- Lis/
Ostatecznie Jego faworytami zostały następujące utwory poetyckie, mieszczące się w tzw. złotej piętnastce:
1. "Znaczy chcesz być pisarzem?"- Charles Bukowski
2. "Niebieski ptaszek" ( "Bluebird")- Charles Bukowski
3. "Dlaczego piszę?"- Tadeusz Różewicz
4. "Rozmowa"- Tadeusz Różewicz
5. "Dezerterzy"- Tadeusz Różewicz
6. "Do prostego człowieka"- Julian Tuwim
7. "Poeta"- Bolesław Leśmian
8. "Poeci i trzeźwi"- Władysław Broniewski
9. "Żony poetów"- Jerzy Harasymowicz
10. " Kosmopolita"- Piotr Gabriel Skorupa
11. "Piosenka o końcu świata"- Czesław Miłosz
12. "Wariacje"- Zbigniew Machej
13. "Niemiecki oficer gra Szopena"- Anna Świrszczyńska
14. "A więc to nie tak"- Ewa Lipska
15. "Poeci do publiczności"- Adam Asnyk
I... jeszcze 2 "BONUSY":
* "Kochać i tracić"- Leopold Staff
* "Zmęczony burz szaleństwem"- Julian Tuwim
jeżeli samo nie wyrywa się z ciebie
na przekór wszystkiemu,
nie rób tego.
póki nie wyłania się nieproszone z twojego
serca, umysłu, ust
i bebechów,
nie rób tego.
jeżeli musisz godzinami
wgapiać się w monitor
albo garbić nad
maszyną do pisania,
szukając słów,
nie rób tego.
jeżeli robisz to dla forsy albo
sławy,
nie rób tego.
jeżeli robisz to, bo chce ci się
kobiet w łóżku,
nie rób tego.
jeżeli musisz wysiadywać,
przepisując wciąż od nowa,
nie rób tego.
jeżeli sama myśl, że masz to robić,
jest mordęgą,
nie rób tego.
jeżeli usiłujesz pisać jak ktoś
inny,
odpuść sobie.
jeżeli musisz czekać, aż z ciebie
wybuchnie,
czekaj cierpliwie.
jeżeli w końcu jednak nie wybucha,
rób co innego.
jeżeli najpierw musisz przeczytać to żonie,
swojej dziewczynie albo chłopakowi,
rodzicom czy komukolwiek,
nie jesteś gotów.
nie bądź jak tylu innych pisarzy,
nie bądź jak tyle tysięcy
pisarzy- samozwańców,
nie bądź drętwy, nudny i
dęty, zżerany samo-
uwielbieniem.
biblioteki całego świata ziewały,
ziewały, aż
usnęły
nad takimi jak ty.
nie dokładaj się do tego
chyba że samo wyrywa ci się
z duszy rakietą,
chyba że dalszy bezruch
kazałby ci oszaleć,
zabić siebie lub kogoś,
nie rób tego.
chyba że słońce w tobie
pali ci bebechy,
nie rób tego.
kiedy naprawdę przyjdzie pora
i jeśli zostałeś wybrany,
zrobi się
samo i odtąd już będzie się robiło
póki nie skonasz ty albo ono w
tobie.
innej drogi nie ma.
i nigdy nie było
2. "Niebieski ptaszek" ( "Bluebird")- Charles Bukowski
jest niebieski ptaszek w moim sercu który
chce się wyrwać
ale krótko go trzymam -
mówię, siedź tam, nie mam zamiaru
pokazywać cię
nikomu.
jest niebieski ptaszek w moim sercu który
chce się wyrwać
ale zalewam się wiskaczem i zaciągam
szlugiem
i kurwy i barmani
i sprzedawcy
nic nie wiedzą
o jego
istnieniu.
jest niebieski ptaszek w moim sercu który
chce się wyrwać
ale krótko go trzymam -
mówię,
daj spokój, chcesz żebym
wymiękł?
chcesz żebym pisał
od rzeczy?
chcesz żeby spadły nakłady moich książek w
europie?
jest niebieski ptaszek w moim sercu który
chce się wyrwać
ale jestem kumaty, wypuszczam go jedynie
w nocy, czasem
gdy wszyscy śpią.
mówię, wiem, że tam jesteś
więc nie smuć
się.
potem łapię go z powrotem
ale on wciąż śpiewa cicho
wewnątrz, nie uśmierciłem go
całkiem
i śpimy razem w ten
sposób
wraz z naszym
tajemnym paktem
i to na tyle poruszające aby
człowiek się
rozpłakał, ale ja
nie płaczę, a
ty?
/przełożył Jacek Szafranowicz/
3."Dlaczego piszę ? "- Tadeusz Różewicz
czasem "życie" zasłania
To
co jest większe od życia
Czasem góry zasłaniają
To
co jest za górami
trzeba więc przesunąć góry
ale ja nie mam potrzebnych
środków technicznych
ani siły
ani wiary
która przenosi góry
więc nie zobaczysz tego
nigdy
wiem o tym
i dlatego
piszę
4. "Rozmowa"- Tadeusz Różewicz
wiersz
pisze się
aż do milczenia
ale o tym dowiesz się
na końcu
pisanie poezji
niemiłosierne zajęcie
pułapka dla najbliższych
na przynętę miłości
piękno
sława
jeśli nie jesteś oślepiony
jeśli nie jesteś promiennym głupcem
odwracasz się od siebie
wchodzisz
do gabinetu osobliwości
wśród krzywych zwierciadeł
dwuznaczne formy
zmienione proporcje
wątpliwe pokrewieństwa
twoja malpa
w fałszywym lustrze
odrobinę głębszy
szlachetniejszy
wybuchasz śmiechem
patrząc
na przezroczystą karykaturę
pierwszych uniesień odkryć
słuchając komentarzy
sczeźniesz wśród słów
szumu literackiej miernoty
w papierowej czapce na głowie
5. "Dezerterzy"- Tadeusz Różewicz
1
ja człowiek
małej wiary
modlę się za spokój
tych dusz śmiertelnych
za cienie
które nie mogą
znaleźć miejsca
wiecznego spoczynku
zabłąkane między pustym niebem
i ziemią ojczystą
ja człowiek dobrej woli
i małej wiary
czekam na pomnik
nieznanego żołnierza dezertera
ze wszystkich armii
ze wszystkich wojen
pomnik wzniesiony
ukradkiem do nieba
pod ziemią
pomnik wzniesiony oczami
matek żon sióstr kochanek
pomnik wzniesiony
ze wstydu rozpaczy strachu
miłości nienawiści
pomnik bez imienia i nazwiska
Odwaga dezertera
jest ciężka do zniesienia
dla bliźnich
kto uciekł z pola chwały
kto uciekł ze szlachtuza
nie znajdzie przebaczenia
u współczesnych
i potomnych
kto uchylił się od zabijania
sam siebie zabił
i pogrzebał żywcem
w niepamięci
uwieńczony liściem dębowym
na gałęzi drzewa
albo na latarni
powieszony w kwiecie wieku
dezerter
déserteur
Fahnenflüchtiger
Landesverräter
ucieka do końca świata
biada temu
kto w kwiecie lat
nie ukoiwszy swej żądzy życia
padł ofiarą
sztyletu wrażego
biada jemu i biada nam
jego współrodakom
lub współobywatelom
dusza jego nie zazna spokoju
przebywa wśród nas
znieważona i urażona
2
poeta modli się za duszę
nieznanego dezertera
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków".
- - O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
* wiersz ten w wersji muzycznej wykonywany jest przez zespół "AKURAT" z Bielska-Bialej
7. "Poeta"- Bolesław Leśmian
Zaroiło się w sadach od łez tęczowych i zawieruch --
Z drogi! -- Idzie poeta -- niebieski wycieruch!
Zbój obłoczny, co z światem jest -- wspak i na noże!
Baczność! -- Nic się przed takim uchronić nie może!
Słońce -- w cebrze, dal -- w szybie, świt -- w studni, a zwłaszcza
Wszelkie dziwy zza jarów -- prawem snu przywłaszcza
Rad Boga między żuki wmodlić -- do zielnika,
Gdzie się z listem miłosnym sam jelonek styka!...
Świetniejąc łachmanami -- tym żwawszy, im golszy --
Nie bez wróżb się uśmiecha do grabu i olszy --
I widziano w dzień biały tego obłąkańca,
Jak wierzbę sponad rzeki porywał do tańca!
A tak zgubnie porywać, mimo drwin i zniewag --
Zdoła tylko z otchłanią sprzysiężony śpiewak.
Żona jego, żegnając swój los znakiem krzyża,
Na palcach -- pełna lęku do niego się zbliża.
Stoi... Nie śmie przeszkadzać... On słowa nawleka
Na sznur rytmu, a ona płochliwie narzeka:
"Giniemy... Córki nasze - w nędzy i rozpaczy...
A wiadomo, że jutro nie będzie inaczej...
Wleczesz nas w nieokreślność... Spójrz -- my tu pod płotem
Mrzemy z głodu bez jutra, a ty nie wiesz o tem!" --
Wie i wiedział zawczasu!... I ze łzami w gardle
Wiersz układa pokutnie -- złociście - umarle
Za pan brat ze zmorami... Treść, gdy w rytm się stacza,
Póty w nim się kołysze, aż się przeistacza.
Chętnie łowi treść, w której łzy prawdziwe płoną --
Ale kocha naprawdę tę -- przeinaczoną...
I z zachłanną radością mąci mu się głowa,
Gdy ujmie niepochwytność w dwa przyległe słowa!
A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą --
I udają, że znaczą coś więcej, niż znaczą!...
I po tym samym niebie -- za tamtej ułud strony --
Znawca słowa -- Bóg płynie -- w poetę wpatrzony.
Widzi jego niezdolność do zarobkowania
I to, że się za snami tak pilnie ugania!
Stwierdza z zgrozą, że w chacie -- nędza i zagłada --
A on w szale występnym wiersz śpiewny układa!
I Bóg, wsparty wędrownie o srebrzystą krawędź
Obłoku, co się wzburzył skrzydłami, jak łabędź --
Z łabędzia -- do poety, zbłąkanego we śnie --
Uśmiecha się i pięścią grozi jednocześnie!
8."Poeta i trzeźwi"- Władysław Broniewski
Bije czarna godzina,
Czarny wiersz się poczyna
Dajcie mi ludzie trzeźwi
Szklankę mocnego wina.
"Dobrze, niech się nam uchla,
poczekamy do świtu,
czy zażąda kredytu?"
Brzęk! Stoi czarna butla.
Wypiłem do dna z gniewem,
upiłem się i śpiewam,
wkoło łypią ponuro,
nikt nie nuci do wtóru,
drugą szklankę nalewam.
Wasze zdrowie przytomni!
nie podchodźcie do mnie:
gdy tę szklankę wypiję,
to was wierszem zabiję,
a chcę o was zapomnieć.
a ja trzymam się stołu,
trzecia szklanka wypita,
i stół rusza z kopyta,
"Witaj piękna przygodo!
Witaj gwiezdna pogodo!"
Wplątany w włosy komet,
chwytam cienie Andromed,
patrzę w luny twarz młodą.
Gwiazdy, gwiazdy przepuśćcie,
pieśni szukam w tej pustce,
wylewam z butli czarnej
wino w pył planetarny,
ale milczą czeluście...
twarz miałem krwią zalaną,
trzeźwi nade mną stali,
bili mnie i pytali,
co za wino dostanę?
Odrzekłem: "W jednaj piersi
mieści się świat najszerszy,
gdy się miłość poczyna,
tej mi trzeba, nie wina,
i bez niej nie ma wierszy"
Który jednak nic gratis z nieba nie dostaje
A na widok szynki robi krowie oczy
Żony poetów wyganiają spod łóżka kurzu myszkę
W balii Pegaza myją ryżową szczotką
Księgę poety jak ministrant za nim noszą
Co walczą dla poety o atrament i cukier i papier
Żony poetów są między obłokiem a podłóg myciem
Ich rajski chleb jest piołun
Ich rajski chleb jest piołunu obsypany makiem
Ich świata melon zielony daleko rośnie od ludzkich dróg
Od ludzi maja widły plotek które dziobią ich nóżki
Od poetów serca czerwony głóg
Założyłem chińską bieliznę,
Hiszpańskie, turkusowe skarpetki
Marki: Don Salvadore,
Amerykańskie spodnie: LEVIS STRAUSS
I włoskie buty.
Na maltańską koszulę
Naciągnąłem szetlandzki sweter
TRADE MARK.
Siedząc na kanapie
Design and Quality
IKEA of Sweden
Rozrzedzam greckie zaziki
Tureckim jogurtem,
Popijając to wszystko na przemian
To niemieckim i czeskim piwem,
To rosyjską stoliczną,
To francuskim calvadosem
I szkocką whisky,
Mieszaną z wodą mineralną
Ze źródła Spa, w Belgii.
Odliczając swój czas
Na szwajcarskim zegarku Delbana ,
Zapalam kolejnego papierosa Marlboro
- jakąś ukraińską podróbkę, z przemytu.
Marazm.
Za oknem moknie moja japońska toyota .
Na perskim dywanie plamy po brazylijskiej kawie Rio
I australijskim winie
(w szkło flaszki wtopiony był złoty kangurek),
Bo wczoraj zrobiliśmy libację...
Śpiewaliśmy: Czerwony pas i że ojciec coś do swej Basi,
Aż przylecieli:
Marokanka zza ściany i ten ryży Kazach, z dołu.
Nie potrafili tego zrozumieć...
I dlatego chandrę mam, kurwa, polską,
Zawsze polską,
Nigdy jeszcze nie miałem
Zagranicznej.
przyjaciel młodzieży i dobry duch z Rybnika
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Miną wieki, histerie, nostalgie, owacje.
Przeminą sny, sezony, adwenty i ciąże,
sceny batalistyczne, narratorzy książek,
dyżury, kwarantanny, mity, święte racje.
Stracą ważność paszporty, ustaną przyczyny.
Przeminą plagi, plotki, liturgie, reżimy.
Wyblakną alfabety, znikną wszystkie cyfry,
programy, plany, kody, zaklęcia i szyfry.
Przeminą warty, kwadry, flirty, mroźne zimy,
kuracje, menstruacje, nudne nadgodziny,
embarga, koniunktury, retoryczne gesty.
Przeminą wilcze echa, konferencje, czystki,
posty, pozy, pozycje, propozycje, miny.
Przeminie to, co zawsze denerwuje wszystkich,
opóźnione reakcje, niewczesne erekcje,
pretensje mimochodem, atomowe testy,
odkurzone przeboje, nadaremne lekcje,
prymitywne reklamy, tremy, triki, strajki,
kaprysy, protokoły, słowa od niechcenia,
powszechne przekonanie, że nic się nie zmienia.
Przeminą rundy, ruje, festiwale, stresy,
imperia, klimakteria, afery, procesy,
zwolnienia chorobowe, kabarety, nieba
i niemiłe rozkazy, które spełniać trzeba.
Przeminą jacy tacy w sposób byle jaki,
przeminą ich cierpienia, głody, biedy, braki,
to, co im w życiu wyszło i co im nie wyszło.
Przeminie aktualność, teraźniejszość, przyszłość.
Przeminą gorzkie żale, łza wyschnie na wietrze.
Czas będzie znowu niczyj i przestrzeń niczyja.
Potem przeminie wiatr i wszystko, co z nim mija.
Przeminie wielki przemyt poza czasoprzestrzeń.
A gdy do przemycenia nic już nie zostanie,
przeminie na ostatku samo przemijanie.
Więc to nie tak jak na polanie
Kwiaty w zielonej porcelanie
We włosy wpięta dumnie wstążka
Jak ważka gdy nad oceanem
Lat naszych młodych się uniosła
Więc to nie tak jak było w książkach
Więc to nie tak jak na polanie
Ten, kto wymyślił wiarę i dynamit
Czy widzi czemu dziś służą
Ten, który chmury rozwieszał nad nami
Na jaka liczy dziś burzę
Ten, kto ucieka do najdalszej ciszy
by bicie serca usłyszeć
czy słyszy krzyku porzucone słowa
czy własny sen kołysze
Więc to nie tak jak było w książkach
Więc to nie tak jak na polanie
Kwiaty w zielonej porcelanie
We włosy wpięta dumnie wstążka
Jak ważka gdy nad oceanem
Lat naszych młodych się uniosła
Więc to nie tak jak było w książkach
Więc to nie tak jak na polanie
Więc to nie tak .......
Padać boleśnie i znow się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie: "precz!" i błagać:"prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakze dosyć...
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszy
I kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany
Kogoś, kto mą bezsłowną tęsknotę usłyszy
Kogoś, kto jasną duszą życie mi przepoi
Iżbym w spokoju bożym wypoczął po męce
Kogoś, kto rozszalałe serce uspokoi
Kładąc na moje oczy miłosierne ręce
Idę po szczęście, po ciszę - do kogo? Którędy?
Jak ślepiec zwyczajnie przed siebie
I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą
Bo wszystkie drogi prowadzą do Ciebie
Bo wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Idę po szczęście, po ciszę - do kogo?
Bo wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą
Bo wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Idę jak ślepiec zwyczajnie przed siebie
Bo wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Wszystkie drogi moje prowadzą do Ciebie
Wszystkie drogi moje... do Ciebie...
.