komentarze i recenzje
27) Jacek Świerk, list prywatny do Stefana Tyczyny
10) Piotr Gabriel Skorupa: O POEZJI STEFANA TYCZYNY (sierpień' 2013)
7) Piotr Roguski: Korespondencja nt. tomu "Niebieski Nieobecny" ( 2012) oraz "POSTSCRIPTUM" ( list z r. 2008)
Panie Stefanie.
Pięknie się czyta ten tomik!
Jakiż przyjemny „detoks” od milionów utworów o miłości…
„Poeta Zakulisowy” znakomity. Bardzo cenię Ludzi autoironicznych! Jest w tym godność i wdzięk.
Tomik pięknie wydany… Twarda oprawa, ilustracje. Prezentuje się zacnie i wyjątkowo.
Gratuluję każdej recenzji, pochwały, czytelniczki i czytelnika. Pisać nie jest takim wyzwaniem, jak być czytanym. A Pan to osiągnął i osiąga.
Gratuluje serdecznie.
Pozdrawiam Pana i życzę nieustającej radości z tworzenia!
Margareta Wysocka
Stefan.
Zmęczyłem twój tomik. Żartuje. Przeczytałem powoli i uważnie. Powiem Ci, że chyba pierwszy raz, bo zazwyczaj robię to za jednym, dwama podejściami. Kilka słabszych wierszy (jak zwykle w każdym tomiku) ale większość dobra, a kilka genialnych. Więc kiedy trafiłem na takowy, nie czytałem dalej. Bo obok prawdziwych doznań poetyckich nie przechodzi się mimo.
Dobra Stefan, cieszę się z twoich dobrych wierszy.
Pozdrawiam z dłoni uściskiem.
Jerzy Stachura
/19.08.2024/
Szanowny Panie Stefanie,
Serdecznie dziękuję za jakże miłe słowa i oczywiście za prezent. Bardzo mnie cieszą takie głosy jak Pański, a szczególnie jeśli dowodzą stałego kontaktu z językiem, że nie wspomnę już o twórczości. A co do Doorsów, to ani trochę się nie zestarzeli ani znudzili.
Z najlepszymi życzeniami
Wojciech Mann
/30.01.2024/
AI – KI – SI* – ChatGPT
Dzisiaj po raz pierwszy na ciebie wszedłem...
Oczywiście nie dosłownie lecz w przenośni
Bo wszedłem tylko na twoją internetową stronę
I zapytałem cię naiwnie co to jest dobry wiersz
Odpowiedziałaś błyskawicznie że
ChatGPT 18 lipca 2023 roku
Dobry wiersz jest dziełem, które cechuje się harmonijną kompozycją, użyciem
pięknych i sugestywnych słów oraz oryginalnym przekazem. Powinien wywoływać
emocje u czytelnika oraz poruszać istotne tematy. Dobry wiersz potrafi zatrzymać
myśli i wprowadzić w świat pełen symboliki i metafor. Ważne jest, aby wiersz był
precyzyjny, spójny i wyrazisty. Powinien również posiadać odpowiedni rytm
i melodyjność, które nadają mu walor literacki. Ostatecznie, dobry wiersz to ten, który
pozostaje w pamięci czytelnika i otwiera nowe perspektywy poznania i rozumienia świata.
Skoro tego się już wreszcie dowiedziałem
Zapytałem anonimowo i egoistycznie
Kto to jest niejaki stefan tycjan tyczyna
Po krótkiej chwili odpisałaś że
ChatGPT 20 lipca 2023 roku
Stefan Tycjan Tyczyna był polskim poetą, urodzonym 22 kwietnia 1901 roku
w miejscowości Zofiówka koło Sandomierza, a zmarł 24 stycznia 1963 roku
w Krakowie. Był jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego neoklasycyzmu.
Tyczyna studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie później także
pracował jako wykładowca. Debiutował jako poeta w 1923 roku na łamach pisma
„Skamander”. W swojej twórczości nawiązywał do tradycji staropolskiej oraz klasycznej
literatury greckiej i rzymskiej.
Jego najważniejsze dzieło to poemat „Światło dzienne”, który został opublikowany w 1962 roku. Tyczynski [sic!] był także autorem liryków, sonetów, fraszek, poematów i wierszy dla dzieci. Jego wiersze cechuje precyzja formy i wyszukana kunsztowność.
Stefan Tycjan Tyczyna jest uważany za jednego z najznakomitszych poetów polskiego
neoklasycyzmu. Jego twórczość często poruszała tematykę filozoficzną, moralną i religijną.
Przez wielu krytyków jest uznawany za jednego z najwybitniejszych poetów drugiej połowy
XX wieku w Polsce.
Trochę czy też bardzo to do mnie nie pasowało
Więc zapytałem kto to jest stefan tyczyna
Po dłuższej chwili napisałaś mi że
ChatGPT 20 lipca 2023 roku
Stefan Tyczyna jest polskim poetą, prozaikiem i publicystą. Urodził się w 1923 roku
w Gwoźdźcu, a zmarł w 1982 roku w Warszawie. Jego twórczość charakteryzuje się
głębokim zainteresowaniem historią, filozofią i psychologią człowieka. Tyczyna jest
autorem wielu tomów poezji, w których porusza tematy takie, jak miłość, śmierć, wojna
oraz kondycja współczesnego człowieka. Jego twórczość była doceniana zarówno przez
krytyków literackich, jak i czytelników. Stefan Tyczyna jest uważany za jednego z najważniejszych poetów XX wieku w Polsce.
To też i jeszcze bardziej mi nie pasowało
Ponownie więc zapytałem kto to jest ten stefan tyczyna
Tym razem „po głębszym namyśle” odpowiedziałaś że
ChatGPT 20 lipca 2023 roku
Stefan Tyczyna to polski poeta, prozaik, dramaturg i tłumacz, urodzony w 1923 roku.
Był częścią tzw. Pokolenia Kolumbów, czyli grupy młodych twórców z okresu powojennego,
którzy zadebiutowali w latach 40. i 50. XX wieku. Jego twórczość charakteryzuje się głębokim refleksjonizmem, a tematyka porusza trudne tematy związane z historią, wojną,
Holokaustem i egzystencjalizmem. Tyczyna jest autorem takich znanych utworów jak
„Noc oczyszczenia”, „Długoterminowe ćwiczenia z życia” oraz „Powrót Jankiela”. Zmarł w 1982 roku.
I tak oto dowiedziałem się co to jest dobra poezja
Kim nie jestem czego nie napisałem i że mnie nie ma
Bo już od sześćdziesięciu a może tylko czterdziestu jeden lat nie żyję
Mam za to do wyboru trzy pasujące biogramy do tomiku
POETA NIKT
Dziękuję ci za to młoda mądra i sztuczna inteligencjo
Ale coś ci się chyba pomieszało poprzestawiało i po...
Albo pisałaś „z pamięci” zamiast zajrzeć do Internetu
Siadaj „jedynka” dawniej „dwója”
Popraw się i popracuj nad sobą
Bo będę cię jeszcze używał...
I może nawet poproszę cię o jakiś mój dla mnie wiersz
Choć szkoda że jeszcze nie gotujesz i nie sprzątasz
23 lipca 2023 roku
____________________
*AI – Artificial Intelligence
KI – Künstliche Intelligenz
SI – Sztuczna Inteligencja
/dn.25.08.2023 zamieszczono tekst: AI – KI – SI* – ChatGPT/
Nie jestem przeciwnikiem audiobooków. Rozumiem ludzi, którzy po całym dniu pracy, zmęczeni, słuchają, a nie czytają, albo wykorzystują każdą wolną chwilę (choćby w kolejce czy autobusie, pociągu) na podsłuchanie czegoś wartościowego, przecież jest coś takiego, jak tradycja ustna, i sama literatura zaczęła się od opowieści przy przysłowiowym ognisku.
Wiersze piszą już wszyscy. Kilka miliardów ludzi tworzy nowy gatunek człowieka – „Homo scribens”.
Czy to jeszcze sztuka, czy tylko modny nałóg? Pytanie to dręczy niejednego, który niebieszczy papier długopisem, czerni wordem, czasami też książkowym drukiem. Dopadło także Tycjana Tyczynę, autora doświadczonego, który odpowiednie certyfikaty (przynależność do Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie) już zdobył. Chociaż ta elitarność zawodu, poświadczona przez przynależność do cechu trochę traci dziś na znaczeniu i słowa Nietzschego niekoniecznie się sprawdzają: „Nie dość mieć talent, trzeba mieć także wasze na niego przyzwolenie, nieprawdaż przyjaciele moi?”, to dobrze jest taki certyfikat w czasach zachwiania autorytetów, posiadać.
Globalizacja sztuki niekoniecznie wychodzi jej na zdrowie. Moda na bumelanctwo wśród autorów zmusiła i Tyczynę do bycia „trendy” i na „topie”. Dopada go nieróbstwo: „nowa pochodząca z Holandii filozofia moda styl i sposób na życie”. Wykorzystując fakt, że: „Wypisał się ołówek długopis pióro/ Skończył atrament i taśma w maszynie/ Zepsuł komputer i drukarka”, więc; „Znowu przestałem pisać”, czym „Ucieszyło się szczerze kilka poetek i kolegów „po piórze”/ Posmutniało sztucznie kilku krytyków i pochlebców” – On jednak nie zajął się bezpłodnym grafomanieniem, bo „bez weny i innej wymalowanej bajko-muzy”. Nie popadł w „W samotne liczenie chmur gwiazd lub po prostu patrzenie w sufit”, lecz porzuca dotychczasowy, nieskuteczny sposób zdobycia czytelników dla swojej twórczości. Wydaje płytę CD, audiobook, z wierszami wybranymi z 40 lat pisania (1980-2020) . Z lat w których Tyczyna nie tylko był poetą, ale jeszcze, co nie zawsze idzie w parze, pisał wiersze, dla tego: „Jednego procenta ludzi czytających (słuchających) tak zwaną poezję”.
Skoro każdy wiersze pisze, nikt nie chce czytać, bo oczy są potrzebne do wybierania klawiszy w smartfonie, Tyczyna próbuje dotrzeć do odbiorcy czytaniem swoich wierszy przez aktora, Pawła Ciołkosza. Gdy podaż wierszy przewyższa ich popyt i przydałby się jakiś literacki Balcerowicz, zwalczył inflację, obcinając te kilkanaście zer poetyckich, Tyczyna szuka nowego sposobu dotarcia do czytelnika. W tym przypadku słuchacza, bo jak czytamy na okładce płyty, są to „Wiersze Dla Nieczytających”. Metaforycznie zdanie poety o tej właśnie przeważającej grupie ludzkiej populacji, ilustruje okładka płyty, ze zdjęciem rycerskiej części zbroi (przyłbica, szyszak? – jako pacyfista nie mam pojęcia), aluzyjnie wskazując nam wszystkim, którzy z czytaniem wierszy nie nadążamy za podażą, zakutym łbom własnej, nieprzetłumaczalnej na ludzkie języki poezji przetrwania, własną ograniczoność i rzucając koło ratunkowe.
Czy może nim być ten rewolucyjny anons dopisany maczkiem na obrzeżu płyty?
„Wszelkie Prawa Niezastrzeżone. Kopiowanie, Wypożyczanie oraz Publiczne Odtwarzanie Dozwolone A nawet Wskazane i Zalecane”,
czytamy zdziwieni, bo przekornie narusza nasze przyzwyczajenia, że tylko sztuka należycie opłacona jest coś warta. Tyczyna dobrze już wie, że jest ona wtedy być może bardziej medialna, bo snobizm, chęć podłączenia się reklamodawców do jej przekazu, ale czy rzeczywiście trafia na swoich czytelników? Może jest pisana poezji elitarność? Tych kilku, co najwyżej kilkunastu odbiorców? Czy rzeczywiście zapotrzebowanie na poezję jest tak mizerne? Nie mam pewności. Wciąż wierzę, że chyba nie. W Trójmieście, gdzie przyszło mi spędzić całe życie, jest obecnie czynnych 500 poetów. Sam znam około 80-ciu. Przyjmując, że każdy z nich ma przynajmniej 30 czytelników swoich wierszy, to daje 15 tysięcy odbiorców. Oczywiście trochę naciągam, bo pewnie wielu ma czytelników tych samych, co i inni poeci, ale jakaś skala porównawcza jest.
Dobrze spisał się czytający te wiersze Paweł Ciołkosz, który czyta je ze zrozumieniem, bez niepotrzebnej, aktorskiej egzaltacji. Czyta trochę tak, jakby to były ważne wiadomości z radiowego dziennika. Bywa, że trudno mi połapać się, gdzie kończy się jeden, a gdzie zaczyna drugi, ale to dodaje im jakby nowego znaczenia, poszerzając ich jednostkowy zakres i możliwość interpretacji.
Może do zakutych łbów, takich do jakich nawiązuje zdjęcie z okładki płyty, gdzie na rycerskiej przyłbicy zamontowane są słuchawki jakiegoś odtwarzacza, łatwiej będzie się poecie przebić ze swoim przekazem? Wiersze powinno się przede wszystkim czytać. Próby ich przybliżenia przez dorabianie muzyki, przerabianie na piosenki, czy też czytanie przez autorów, względnie aktorów, moim zdaniem sprawdzają się w niewielkim stopniu. Wiersz trzeba przeczytać, przemyśleć, nosić z sobą w chlebaku, być może powtórzyć dawkę iniekcji? Wtedy jest szansa, że się przyjmie. Większość ludzi to wzrokowcy, co widzą tkwi w nich dłużej. Co usłyszą jednym uchem, zwykle drugim szybko uchodzi. Życzę autorowi, byś znalazł odbiorców słuchowców.
Zestaw, który autor dobrał, sam, czy też za radą życzliwej opiekunki artystycznej (opieka redakcyjna: Magdalena Kubista), to danie wysmakowane, świetnie oddające sedno poetyckich peregrynacji, fascynacji, zauroczeń. Zauważyłem, że Tyczyna dobrał na płytę te z wierszy, które korespondują z naszym wspólnym, pokoleniowym, młodzieńczym zauroczeniem. Pojawiają się więc gwiazdy rocka, jest nieodżałowany Jim Morrisom. Był taki czas (lata 70- 80), gdy wydawało się nam, że jesteśmy nieśmiertelni i mamy w sobie tyle siły, by przemeblować świat. Wielu z nas, nie chce wciąż uwierzyć, że była to utopia. To świat przemeblował nas. Zauważam, w tym zestawie okraszoną dobrotliwym humorem nostalgię za tamtymi czasami. Niestety, to „se ne vrati”. Warto jednak próbować. Sam wracam do tamtych czasów zaplatając moje ostatnie pięć kosmyków włosów w dredy i zakładając koszulę w kwiatki.
Zbiorek to reprezentatywny dla autora i cenny dla tych, którzy się z tamtym pokoleniem utożsamiają. To niemal 40 lat zmagań twórcy ze słowem, z nadzieją, że twórczość to najlepsza droga do zrozumienia własnego losu. Losu, którego pandemiczna nawałnica przekreślić mam nadziei nie zdoła. Z przyjemnością odnajduję w tych wierszach siebie, młodego zbuntowanego. Z dobrotliwym humorem podchodzę dzisiaj, po latach, do tych czasów. Tyczyna kreśli je już lat czterdzieści, więc miło jest obserwować jak i u niego młodzieńcza dezynwoltura ustępuje refleksji coraz to bardziej gorzkiej, jednak nie pozbawionej czarnego humoru i nadziei, że ten humor da się jeszcze ubarwić. Dzisiaj – obaj już to przeczuwamy – że rozstrzygnięcia ostateczne, jakich próbują dokonywać poeci młodzi, są niemożliwe, bo jak pisze autor w wierszu „Smutna fraszka” : podsumowując wszystko to, co stało się naszą dzisiejszą, zglobalizowaną rzeczywistością: „...wszystko to i tak do kupy/ Jest do ...”.
Tyczyna o tym już dobrze wie i śmieje się, bo nie do nas będzie należeć rozwiązywanie tego, czego nieświadomie podjęliśmy się przed laty ogarnięci weną twórczą i siłą zdolną przenosić góry. Tu na ziemi, „niebieski nieobecny” niewiele już może pomóc. „Byliśmy umówieni nad poziomem Nieba, a pod poziomem Piekła”, jak słucham w jednym z wierszy, a znaleźliśmy się pośrodku. Ów „pośrodek” często przewija się przez strofy. Gdzieś pośrodku sytuuje poeta siebie, myśląc, że to pozycja skąd lepiej widać. A to pozory. Stamtąd widać zaledwie to, co powierzchowne, pozłotę ulepioną dla naszych oczu. Maska (modne dzisiaj porównanie pandemiczne), pod którą, kto wie, co znajdziemy. Ale szukać trzeba. Mam nadzieję, że Tyczyna spróbuje sięgnąć głębiej i sam jestem ciekaw jego odkryć. Zwłaszcza, gdy „niebieski helikopter” odleci i radzić będziemy musieli sobie sami.
Wiersze Tyczyny to wiersze pozornego braku zaangażowania w opisywaną rzeczywistość. Wydają się często beznamiętnym opisem, kalką z gazet, czy też innych mediów. To jednak brak pozorny, bo za sarkazmem autora kryje się prawdziwa troska o naszą ludzką kondycję. Nawet, jeśli poeta wpisuje się w te „Reality show” – jak nasze czasy nazywa w wierszu „Pomiędzy światami” – jest tego show uczestnikiem. Czy tkwiąc pomiędzy jest w stanie obserwować lepiej siebie i nas? „Pół pełna dusza i głowa”, głodna tej drugiej połowy jeszcze nie tkniętej i tęskniąca za tą już skonsumowaną, zdana jest na ustawiczną bulimię. Głód sensu, w szeroko zastawionym szwedzkim stole bezsensu. W przypadku Tyczyny, jest to chyba choroba już nieuleczalna. Tego głodu nie zdoła zaspokoić.
Ten zbiór, to nie tylko ukazanie swoich zmagań z czterdziestoletnim wycinkiem losów świata, który przypadł poecie w udziale, ale i uchylenie rąbka tajemnicy, kto był dla niego tym Wergilim, wprowadzającym w infernum naszej codzienności. Styl wierszy przypomina często strofy Charlesa Bukowskiego. Różni obu poetów większa refleksyjność wierszy autora polskiego, którą amerykański gdzieś często gubi. Odnajduję echo dekadenckich wynurzeń poetów rocka ( Jim Morrison) i naszych „przeklętych”, outsiderów. Wspomina Tyczyna często ojców chrzestnych swoich wierszy: Andrzeja Bursę, Wojaczka, Ryszarda Milczewskiego-Bruno, Witkacego, Różewicza. Zawsze traktując ciepło, ale bez specjalnego zadęcia i namaszczenia. Raczej z odrobiną ironii i lekką nutą sarkazmu. Tyczynie łatwiej, on już zna dalszy ciąg tego, czego nie doczekali ci, w których wiersze zapatrzył się. Bliski jest jemu wielki niemiecki romantyk J. Goethe (czytany w oryginale-zazdroszczę!), który sprowadzony został z pomnika wieszcza do parteru i umieszczony na pomniku naszych pornograficznych czasów – wibratorze z sex shopu. Pomysł, by główkę owego urządzenia ukształtować na wzór głowy narodowego wieszcza, to naprawdę pomysł z jakiegoś panopticum głupoty i powszechnego rozpasania. Oburzać się? Grzmieć i piętnować? Po co, wszak autor wie dobrze, że większość społeczeństwa wierszy nie czyta i do zakutych łbów inaczej niż przez ironię nie da się przemówić. Obraca więc sprawę w żart. Wyobraźmy sobie siebie, krasnali ogrodowych, z owym wibratorem w ręku. Oglądanie siebie w krzywym lustrze daje lepszy ogląd własnej osoby niż obserwacja przez lustro weneckie. Tyczyna jest czułym, gdy trzeba i surowym, a bywa i złośliwym obserwatorem rzeczywistości i wszystkich jej wynaturzeń. To rzadka sztuka, ale i spora odpowiedzialność, by ukazując przysłowiową „krzywiznę banana”, nie popaść w nużący dydaktyzm. Jak na razie radzi sobie z tym dobrze, wzbudzając swoimi strofami ciekawość, a bywa i lekki uśmieszek, rozbawienia
Nierzadko tematem, tych wierszy jest erotyka, tak wyeksploatowana (może to dla niej jest literatura?) i wydawałoby się niemożliwa, by nie popaść w banał. Tyczynie się to udaje. Bywa dyskretny, gdy trzeba i gdy trzeba dosadny. Bywa przy tym realistą, a szkoda, bo to akurat temat, który wolałbym by autor przeniósł w świat fantazji. Po co mam kolejny już raz poznawać swoje dawne błędy i wstydzić się za nie? Naprawić niczego już i tak nie zdążę.
Dla nadania bardziej żwawego rytmu swoim frazom poeta nie stroni od szczątkowego, umiejętnie dawkowanego rymu. Czasem wręcz sięga po formę fraszki. I nie zgodzę się, by rym, jak piszą niektórzy krytycy „częstochowski”, był minusem. On tylko podkreśla humorystyczny wydźwięk niektórych wierszy. Umiejętne połączenie fraszki, a więc formy lżejszej, z wierszami takimi jak „Ojciec”, „Oczy Matki”, wskazującymi na wielkie możliwości wydobycia z tej głupawej magmy jaką jest świat, niepowtarzalnego liryzmu, dyskretnie ubarwione muzycznie przez zaproszonych do projektu muzyków: Adalbert Stencel-bas, Andreas Hassa-gitara, Georg Werner-perkusja, powoduje, że chociaż nie jestem słuchowcem, to wiele z myśli Stefana Tyczyny do mnie, zakutego łba czytającego już wyłącznie gazetki sklepowe, dotarło.
Przydarzyło się nam życie – czyli idąc tropem myśli legendarnego Steda – przydarzyła się nam poezja. Tyczyna tę myśl podejmuje i przenosi dalej, wyjaśniając niedowiarkom, proponując zagonionym, tę chwilę niebanalnej refleksji. Udowadnia, czasem stosując dowody „nie wprost”, z sarkazmem, nutką dobrotliwego humoru, ironią gorzką gdy trzeba, że to najlepsze, co mogło się nam przydarzyć Udowadnia, że nawet jeśli nadmiar wierszy prowadzi do ich dewaluacji, to jesteśmy w stanie ten inflacyjny nawis spożytkować i wbrew stwierdzeniu Adomo, do którego nawiązywał często wspominany przez poetę Różewicz, że: „ Po Auschwitz nie można pisać wierszy”, to nie tylko można, ale trzeba. Tej wiary Tyczynie zazdroszczę. „Bądź niemądry i pisz wiersze” jak usłyszałem w jednym z zamieszczonych na płycie utworów. Pisz autorze jak najwięcej. Nawet jeśli; „Niektórzy śmieją się gwiżdżą wołają / Że TY TO TYLKO TAKA TAM.../ poezja”. Pisz już może niekoniecznie spomiędzy, ale odważ się wejść poza ścianę blichtru, jaki wytwarzają wokół siebie obserwowane przez Ciebie podmioty i przedmioty. Spróbuj na jakiś czas być nimi, by lepiej zrozumieć siebie. I nas, konsumentów tanich uciech.
Te 56 wierszy, wybór z 40 lat pracy literackiej, mogłyby zaistnieć też jako pozycja książkowa. Chętnie bym po nią sięgnął. Może warto, chociaż wiem, że to trudne, spróbować. Dodać jeszcze kilkanaście wierszy o trochę innej tonacji niż ta na płycie, w większości prześmiewcza i pozwolić nam, czytelnikom, jeszcze raz się nad nimi pochylić. By lepiej poznać siebie i autora? Bywaj poetą nie tylko zgorzkniałym, ale także tym z czasów swoich literackich początków, lirycznym – a że potrafisz, możemy przekonać się czytając (słuchając) wiersz „Oczy Matki”: Niech te Oczy Matki patronują naszej niewesołej, chociaż humorystycznej, egzystencji, bowiem zawsze: „Pod szczytami domami/ Czarne niebieskie stawy/ Nad lustrem kałuż/ W oknach Oczy Matki”.
Twórczość Tyczyny godna jest by trafić do zakutych i nie zakutych łbów. Warto też, by jej ciekawe, aforystycznie niekiedy zwięzłe strofy upowszechnić, spowodować, by „zbłądziły pod strzechy”. Autor skąpym nie jest, o czym świadczy wspomniany już dopisek na obrzeżach płyty... Nie bądźmy skąpi i my. Wybierzmy się do sieci EMPiK, przez którą płyta jest rozprowadzana, a nawet jeśli trud to finansowy dla nas zbyt wielki: „Kopiujmy, przegrywajmy”. Dzielmy się poezją z innymi, a dobro to wróci do nas pomnożone stokrotnie.
Pozwólmy się złapać w tę zastawioną przez poetę „życiołapkę”, pamiętając jednak, „kopiując, odtwarzając, pożyczając”, że gdzieś tam głodny autor traci siły bez codziennej porcji porannej kawy i bułeczek z masełkiem. Bądźmy więc hojni dla poety, tak jak i on jest hojnym dla nas.
Stefan Tycjan Tyczyna, Wybór wierszy z lat 1980-2020 (audiobook), Warszawa 2021, Wydawnictwo Soliton
/zamieszczono dn.03.10.2021/
płyta wysłuchana. Pana wiersze brzmią bardzo dobrze, z przyjemnością ich się słucha. Na początku wydaje mi się tylko, że zbyt ostry był podkład muzyczny, nie za bardzo pasujący do tonacji tych wierszy. No i fajnie by było choć kilka wierszy wysłuchać w interpretacji autora. Niemniej i pomysł i realizacja - bardzo fajne, szczerze gratuluję.
Serdeczne pozdrawiam
Lesław Nowara – SPP Katowice/z dn. 14.07.2021, publ. 04.09.2021/
Jerzy Stachura – “Junior”
/z dn. 14.07.2021, publ. 04.09.2021/
Autorka recenzji: Bacha85
„Wesołe wiersze i smutne fraszki” to już ósmy tomik wierszy Stefana Tycjana Tyczyny, dla mnie jednak było to pierwsze spotkanie z tym autorem. Ponieważ lubię fraszki a i zawsze staram się dać szansę współczesnej poezji postanowiłam sprawdzić, czy wrażliwość literacka utworów Tyczyny będzie zgodna z moją.
W tomiku znajdziemy zarówno wiersze, jak i fraszki, którym autor przewrotnie nadał określone cechy. Wierszom, kojarzącym się raczej z nostalgicznym i refleksyjnym nastrojem przydano przymiotnik „wesołe”, niezbyt adekwatny w zestawieniu z utworami zawartymi w publikacji. Fraszki z kolei określono jako „smutne” co również nie jest zgodne zarówno z samą naturą tego gatunku literackiego jak i z tym, co w zbiorze zaprezentował czytelnikowi Stefan Tycjan Tyczyna. Zarówno jedne jak i drugie są mocno refleksyjne, co nie stoi w sprzeczności z naturą fraszek, a jest wręcz emblematyczne dla wierszy. Lektura prawie każdego z zawartych w tomie utworów zmusza do przemyśleń, każe się zastanowić nad poruszonym tematem. Czy zostało to zrobione w miniaturce w postaci dwuwersowej fraszki, czy też rozwinięte w pełny wiersz.
Tematyka wierszy dotyka, tego z czym mierzyć musi prawie każdy, a o czym zwykle nie rozmawia się zbyt wiele. Są to emocje, te najgłębsze, często przeżywane jedynie półświadomie, jednak obecne i często wpływające na towarzyszący nam nastrój. Prowokują do zapytania samych siebie, o sens tego co robimy, tego w jakim momencie naszego życia jesteśmy i czy jest one dokładnie takie, jak chcieliśmy. A jednocześnie każą się zastanowić nad sensem poezji i rolą poety we współczesnym multimedialnym świecie.
Fraszki autora są bardzo typowym przykładem gatunku. Większość bardzo króciutka w formie jest komentarzem otaczającej nas rzeczywistości. Niejednokrotnie znajdziemy tu zabawę słowem, opartą na wieloznaczności i podobieństwie brzmienia. Stefan Tycjan Tyczyna porusza zarówno tematy lekkie i zabawne, jak i te trudniejsze. Co ważne, w jego fraszkach nie chodzi jedynie o zabawny komentarz do świata, to również często trafne spostrzeżenia, które zmuszają do przemyśleń i do zastanowienia się nad poruszonym tematem.
Technicznie utworom Stefana Tycjana Tyczyny nie można nic zarzucić. Bogactwo środków stylistycznych oraz użytego słownictwa robi dobre wrażenie. Mądra zabawa słowem nie tylko we fraszkach, ale i w wierszach to również jest coś, co znacząco podnosi wartość poezji w moich oczach. Również rytmika oraz płynność wierszy i fraszek jest na dobrym poziomie, dzięki czemu czyta się je przyjemnie i wprowadzają odbiorcę w odpowiedni nastrój. Strukturą oraz wrażliwością przywodzą na myśl takich twórców jak Edward Stachura lub Jan Rybowicz, więc jeśli komuś odpowiada poezja tych twórców istnieje spora szansa, że „Wesołe wiersze i smutne fraszki” również podejdą do gustu.
Utwory zawarte w ósmym tomiku wierszy Stefana Tycjana Tyczyny robią dobre wrażenie. Są to dojrzałe wiersze, po których wprost widać, że autor niejedno w życiu przeżył i przeżył świadomie. Nie unika poruszania trudnych tematów, znanych z codzienności i robi to z właściwym sobie wdziękiem i wyczuciem. W jego utworach widać wrażliwość, która jest bardzo bliska mojemu odczuwaniu poezji, stąd też tak dobre wrażenie zrobiły na mnie utwory tego autora. To niejednokrotnie trafne spojrzenie na rzeczy zwyczajne, podkreślające ich głębię.
***************************
„Wesołe wiersze i smutne fraszki” Stefana Tycjana Tyczyny już samym tytułem zachęcają, by się z nimi zapoznać, bo ten tytuł odważnie zakłóca nasz spokój, odwracając- że tak powiem trywializując nieco- kota ogonem. Przyzwyczajeni jesteśmy, że wiersze muszą być smutne, dołujące, oddające vanitas vanitatis naszej egzystencji, a fraszki wesołe, nawet jeśli konstatacja, że doktora Hiszpana boli głowa i męczy kac, gdyż dnia poprzedniego nadużył, dla samego doktora wesołą nie jest. Stefan Tyczyna ten porządek zakłóca, odwraca znaczenia, nadaje nowy sens starym dobrze zakodowanym w umysłach czytających pojęciom. Odważnie atakuje nasze poczucie humoru. Pisze fraszki przy których trudno się weselić, bo cóż wesołego w tym,że poeta, który cierpi za miliony a żyje za grosze: „ Przeterminowany zużyty poeta/-sprzedaje swoje wiersze/Za wino kotleta i peta...” (Poeta przeterminowany s. 62.)?
Nawiązań do Jana Kochanowskiego, ojca polskiej fraszki jest sporo. I we fraszkach wyodrębnionych jako osobny gatunek poezji i w wierszach, które będąc poezją sensu stricto w rzeczywistości niedaleko od fraszek odbiegają. Parafrazą fraszki Kochanowskiego „Na lipę” można uznać wiersz Tyczyny: „Ostatni urlop...”( s.21). Lipę co prawda zastąpił orzech, i nastrój nie jest tak sielankowy jak u odrodzeniowego mistrza, bo jest to miejsce gdzie poeta: „W małym miasteczku Orzeszu/ W ogrodzie pod wielkim rozłożystym orzechem/ Rozgryza twarde do rozgryzienia orzechy/Przeżuwa naszą Zawiść* i Zazdrość*(Zawiść, Zazdrość – dzielnice Orzesza, miejscowości na Górnym Śląsku)”, ale realia spod lipy podobne, nieco odbrązawiające trud poety i sielankowość twórczego bytowania. Pisze więc fraszki nie zawsze wesołe, ale czy wiersze zgodnie z tytułem tomiku wesołymi są? Jeśli do dobrego nastroju, wystarczy obrazek opisany w „Wesołym wierszu”(s.57); „Szafa wielka jak mieszkanie/Życie porządnie poukładane[...] Z gazet podniety/Sklepów pełne winiety/Wieczór romantyczny/Film miłosny – erotyczny”, jeżeli taki minimalizm komuś wystarcza, to śmiejmy się!
Trochę tytuł tomiku jest na wyrost, bo smutno kabaretowy realizm naszej codzienności, którą tak udanie poeta portretuje, do wesołości raczej nie zachęca. Tyczyna jest poetą faktów, a jakie fakty są, każdy widzi i chociaż nie jest zadaniem poety nas, czytelników martwić, nie jest też jego zadaniem wpędzać czytelnika w ontologiczny błogostan. Można więc jedynie, chcąc być w zgodzie z sobą i opresyjną rzeczywistością nieco ocieplić codzienność, zneutralizować grozę, strojąc ją w odrobinę sarkazmu i ironii. Nawet jeżeli Tyczyna podzielił tomik na wiersze i fraszki, ja bym tego podziału za bardzo się nie trzymał, bo cała twórczość tego niebanalnego poety z Tuttlingen posługuje się satyrą jako świadomym zabiegiem artystycznym służącym do zobrazowania swoich poglądów i oceny współczesności z lekkim przerysowaniem i dobrotliwym przymrużeniem oka. Taka metoda nie jest poezji obca, śmiało posługiwał się nią i Norwid i Różewicz. Jeżeli czasem nawet i uśmiechamy się przy niektórych strofach, to jest to raczej humor wisielczy.
Myślę,że tytuł tego zbiorku wierszy to nie chwyt marketingowy, ale smutna konstatacja względności słów i pojęć w czasach, gdy ich dewaluacja prowadzi do coraz większych nieporozumień i alienacji jednostki. Ba, żeby to jednostki... Alienacji całego gatunku homo(do niedawna jeszcze czasami sapiens) pojonego 200 gramami popularnego dopalacza w płynie udającego dawną ćwiartkę. Dewaluacja ćwiartki, gdy nie można już być pewnym słów, pojęć, czasowników, bez których niemożliwa jest wszelka literatura; gdy nowomowa rynsztoku udaje poezję, gdy jak pisze Tyczyna: „Brak(mi) słów/Stare umierają/Nowe jeszcze niezapisane”(„(Nie)modny wiersz”s.31)- zróbmy wszystko dla tychże słów i pojęć obrony, bowiem: „... żadna k... ani ch.../Odmienione nawet prawidłowo przez wszystkie przypadki/Nie zastąpią tych wszystkich starych słów/nawet w tej nowej poezji”(tamże).
Gdy nic już nie jest tym czym jest, potrzebny jest poeta, który spróbuje te rozrzucone(czyją ręką?) puzzle stworzone przez Stwórcę, na powrót poukładać. I Tyczyna to robi. Bez epatowania fajerwerkami metafor, głębią erudycyjnego blichtru, który zresztą od czasu, gdy każdy może go sobie wyguglować też się mocno zdewaluował. Wiersz jest dla Tyczyny formą komunikowania się ze światem, dialogiem z losem, z życiem, próbą pocieszenia czytelnika, że ten egzystencjalny horror nie będzie trwał wiecznie: „Trzeba się było nie rodzić/Skoro boisz się jasności kolejnego dnia// Pocieszę cię jednak że nie jest ich zbyt dużo/”Jak ci dobrze pójdzie”/Jakieś dwadzieścia trzydzieści tysięcy/Krótkich dni i krótkich nocy”(„Mała (nie)poetycka pociecha”s.28). Pocieszeniem przewrotnym, bo i wizja dalszego ciągu sielanką nie jest: „Przed nami niebotyczna droga do „nieba”/Tłumy i przepychanki w kolejce do „czyśćca”/Lub przepełnione i dobrze wybrukowane „piekło”(tamże).
Czyli i tam, „po życiu ”-a dla niektórych nawet i użyciu jeśli w porę nauczyli się kombinacji z vat - samo życie. Najważniejsze jednak- wszak żyjemy w dobrze, po niemiecku zorganizowanej Unii, gdzie nawet krzywizna banana, nie mówiąc już o innych narządach ma swoje zadekretowane parametry , że: „Wszystkie procedury zostały zachowane i skrupulatnie wypełnione/Odchodzimy powoli i niepostrzeżenie”(„Bogu dzięki...” s.24).
A czym jest w takim razie życie, skoro jego „po” maluje poeta w tak przygnębiających barwach? Jest zwycięzcą w tym nierównym boju, bo chociaż nie brakuje wśród wierszy Tyczyny tych o tematyce funeralnej, to jednak życie zwycięża, chociaż smutno, że za cenę naszego nokautu: „No i nie pokonaliśmy go... [...]Choć walczyliśmy z nim niekiedy bardzo ostro...[...]Przetrąciło kręgosłup/Zniewoliło naszą wolność/Udusiło duszę/I zadało ostatni cios” („Życie...” s.43).
Zwycięża życie, i nawet jeżeli uczyni nas niezdolnymi do dalszej walki, gdy: „Przeżyją nas nasze ubrania buty klucze numery telefonów adresy/Nasi winowajcy i przyjaciele...”(„Bogu dzięki” s.24), to nie martwmy się, pamiętając,że to „Wesołe wiersze”, bo „Bogu dzięki...”: „wszystkie procedury zostały zachowane i skrupulatnie wypełnione”(tamże). Czyli operacja się udała, tylko pacjent zmarł, taka odrobina przewrotnego optymizmu w niewesołych konstatacjach.
Ale póki co, pacjent jeszcze w nie najgorszej formie. Wspomagany przez dopalacze wierszy, które: „... chodzą tak za mną te moje wiersze/jeżdżą samochodem/Pracują śpiewają[...]Ale najczęściej jednak pomagają żyć...”(„Moje wiersze” s.30)...)- on wciąż jeszcze nie waha się przed łamaniem przykazań Dekalogu: „oprócz piątego i siódmego przykazania/inne złamałem niezliczoną ilość razy”.(„Tajemnica spowiedzi” s.47) A że poeta dostał za to „szybkie rozgrzeszenie i małą pokutę/ A to dowód na to że prawda zawsze popłaca i się opłaca”(tamże), więc nie wierzmy jemu, gdy udaje zakompleksionego, nie umiejącego wcielić w życie mądrości życiowej Witkacego wyrażonej w jednym z listów do żony: „Wino się pije,/Piwo się żłopie,/a wódkę to tylko się chla/Panny się liże,/Damy się gwałci,/a w dziwki to tylko się pcha”( „Skromny i to wcale nie odwrócony „Panegiryk”... s.36). Nie wierzmy gdy pisze: „Wina nie piję/Piwa nie żłopię/Wódki nie chleję/A żadnych panien ani dam/Niestety nie znam...”(tamże), bo doświadczenie uczy, że z nałogu życia tylko niewielu potrafiło się wyzwolić, i zapewnienia wszelkich „A.A.”, raczej włóżmy między bajki.
Tyczyna pisze przeważnie wierszem wolnym, niewolnym jednak od uważnej analizy zakresu semantycznego użytych wyrazów i zwrotów. Kondensacja myśli przy równoczesnej oszczędności słowa i braku modnego szukania poklasku w ezoteryczności wierszy, odważne sięganie do języka potocznego, powodują, że te wiersze czyta się z pozorną łatwością. Piszę „pozorną”, bo ich jednoznaczny odbiór wcale takim jednoznacznym nie jest. Warto sięgnąć pod chociażby: „pokrywy studzienek ściekowych”, których fotografie kolekcjonuje: „Mój znajomy poeta”. Wiersz „Spuścizna”(s.32), bo to on traktuje o owych studzienkach i nietypowej manii kolekcjonerskiej, to w gruncie rzeczy alegoria naszego ludzkiego losu. To zwięzły, i nie pozbawiony sarkazmu wykład prezentujący infernum poety nieustannie wadzącego się ze światem, rewidującego nasze rytualne przyzwyczajenia i przenicowującego semantyczną otulinę naszej egzystencji. O dziwo, owo infernum jest bardzo tradycyjne, niewiele odbiegające od znanej nam z dzieł innych autorów wizji Szeolu, Hadesu, Pół Elizejskich, Piekła i Nieba. Tak jak Dante w „Boskiej Komedii” przy pomocy poety Wergiliusza prowadzi nas przez kręgi Piekła, tak Tyczyna zachęca do pochylenia się nad wejściem do kryjącej naszą ludzką spuściznę otchłań otchłani, znajdując doń wejście w pokrywach ściekowych studzienek. A,że współczesny człowiek jest praktyczny, wysiłek go mierzi, więc już powstało: „MUZEUM WŁAZÓW KANALIZACYJNYCH” pozwalające zwiedzającym na nieco przewrotną i od mniej wzniosłej strony widzianą zadumę nad miejscem, gdzie znajduje się : „CAŁA NASZA CZŁOWICZA SPUŚCIZNA/ która mogłaby przecież pobrudzić nasze czyste ciała i dusze”(tamże).
Jest już poeta w wieku, gdy może o sobie powiedzieć: „Piękny czas(mi)nastał.../Już nic i niczego nie muszę.../Ani w nikogo ani nikomu ani w nic (nie)wierzyć..”(„Serwus-Serwus” s.51). To czas, gdy nachodzi człowieka „Nostalgia Nr 3” (s.20). A więc charakterystyczne dla starczej demencji sięganie w czas zaprzeszły, nie pamiętanie zaś tego, co dopiero co, co zaledwie wczoraj. „Nostalgia” Nr 3- chociaż tak zatytułowana musiała być poprzedzona Nostalgią nr 1 i 2- sięga w przeszłość niezwykle odległą: „Niespodziewanie i po raz pierwszy/Przyszła do mnie „Nostalgia”...//Oglądam stare zdjęcia młodej Brigitte Bardot”(tamże), i gdy to czytam już wiem, nie zaglądając do zamieszczonego w tomiku biogramu, że autor jest z mojego pokolenia, więc śmiało mogę na starczy spleen zareagować podobnie jak poeta, którego nostalgia: „Opuściła mnie też szybko i niespodziewanie/Wyrzuciłem ją zwyczajnie i po prostu do kosza”(tamże). Prawda,że proste? Tylko jak się do tego zabrać i czy: „...piersi i figurę Katarzyny Figury” da się tak bezceremonialnie potraktować, to mimo starczego uwiądu trudno mi sobie wyobrazić.
Nie bardzo też dowierzam poecie, gdy deklaruje: „Rzuciłem pisanie/...szkodzi zdrowiu/i może być przyczyną wielu groźnych...”(„Wiersz dla (nie)piszących” s.79), bo nawet jeśli: „niepiszący dają dobry przykład”, to przecież wiem(y) dobrze, że i tak: „Ręka sięga po ołówek/Zapalam Światło/Piszę pierwsze i ostatnie słowo/Od jutra już nie...”(tamże). Tyczyna nawet jeśli z właściwą poetom minoderią składa deklaracje niepisania, to dla kogoś, kogo odwiedza Muza I(s.18) i Muza II(s.19), zamilknięcie jest niemożliwe. Szczęśliwy to twórca, bo gdy trzeba(gdy nie trzeba też) Muza I przychodzi do niego: „Przychodziłaś prawie codziennie/Na ostatni przystanek za miastem[...] Zdejmowałaś płaszcz/Dotykalna i bliska/ usypiałaś nas głodnymi ustami i winem”(s.18), to mimo wybitnie destrukcyjnego zachowania, nadejście jej(Muzy) nie mogło pozostać dla autora bez znaczenia. Być może ta wizyta zaowocowała utworami o mniejszym znaczeniu, mniejszej wadze problemów, ale czy koniecznie owoce jej wizyty można(należy) zapomnieć?
Za to wizyta Muzy II, chociaż jak pisze poeta: „Zjawiałaś się tak rzadko i niespodziewanie[...] Zapalałaś poranne czerwone słońce[...]Budziłaś nas zapachem malin i miodu”(s.19), wydaje się bardziej twórcza pomimo swojej rzadkości. Czy należy to rozumieć jako pochwałę oszczędności w pisaniu wierszy, większej wstrzemięźliwości w dzieleniu się z czytelnikiem swoim talentem? Jeśli tak, to my czytelnicy protestujemy. My chcemy Tyczyny jak najczęściej, a już od niego zależy, czy skorzysta z usług Muzy I, zimnej,dość lekko się prowadzącej, czy Muzy II, trudnej, ale za to cieplejszej.
A po co nam one(wiersze Tyczyny) skoro nie można; „Zapłacić nimi za czynsz ani czyjąś „miłość”.../Kupić czyichś wierszy a nawet kropli Whisky...”(Banalny wiersz s.41)? Bo chociaż: „Zmuszają do pisania...//Ale najczęściej jednak pomagają żyć.../ / Tak jak i TY...”(Moje wiersze s.30). Do kogo skierowane jest owo „TY”? Czy do adresata dedykacji wiersza; „Panu J.W.”? Czy do tego, którego imię lub zaimek piszemy zawsze wielką literą? My oczywiście wierzymy,że ów Ty, to my, czytelnicy, i na tym polega czar dobrej literatury, że pozwala nam utożsamiać się z postaciami wykreowanymi przez autora.
Nawet, jeśli kolejna wiosna, tak jak ta z 2006/2018 roku(Wiosna 2006/2018 s.55) uświadomi nam nasze rzeczywiste potrzeby: „Igrzysk chleba(bata)”, to z Tyczyną będzie nam chyba jakoś cieplej, a i bat jakby bardziej z sex shopu niż średniowiecznej katowni.
„Byle do wiosny...”, więc, i kolejnego tomiku poety.
* „Wesołe Wiersze I Smutne Fraszki” Stefan Tycjan Tyczyna, Wydawnictwo „Poligraf”
***************************
Ludwik Filip Czech - Prosto do celu
Stefan Tyczyna jest autorem zbioru wierszy "Pomiędzy nami". To siódmy tomik tego poety. Wiersze z jego ostatniej książki są lekkie, bez zadęcia , bywają dowcipne. Unosi się nad nimi obłoczek nonszalancji. Można je nie tylko zrozumieć, ale i polubić. Nie drażnią czytelnika stylistyczną brawurą, są jasnym komunikatem. Pewnie dlatego współczesność odbija się w nich, jak w lustrze. Emocje i uczucia są tutaj wiarygodne. Tykanie symbolicznego zegara, marsz nowych pokoleń - niemal słyszalne. Owa dzisiejszość wyłania się już z pierwszych stron tej książki. W "Igrzyskach" świat jest areną dla obecnych gladiatorów - admiratorów pieniądza i sukcesu. W wierszu "Nowa Mowa-Trawa" język stał się użyteczną wydmuszką. Kłamstwo wyparło prawdę, sztuka i miłość zatraciły pierwotne znaczenie. Słowa przypominają papierowe kwiaty na jarmarcznym straganie. Mają wiarygodność celulozy. Oto fragment:
Strach zamienił się w stres
Pomysł w projekt
Wygłupy w happening
W performację, prowokację, profanację
Rzeźba w przestrzenną instalację
Wandalizm w graffiti
/.../
Ta językowa rewolucja nie stanowi dla autora problemu. Sam hołduje bowiem znaczeniom prostym, zdaniom niekoniecznie złożonym. Unika metafor przypominających noworoczne fajerwerki. Nie zanudza czytelnika erudycyjnym blichtrem - chce się z nim po prostu skomunikować. Dlatego wiersze o upływie czasu, przemijaniu, śmierci są wyłącznie dokumentacją problemu. Nie ociekają poetyckim lukrem. Na swój sposób bywają nawet frywolne. Tutaj dramat potrafi stracić swoje wilcze zęby. Mamy w tym zestawie - "Znowu jesień", "Bez pożegnania", "Karawanę". Mamy też "Termin" - skrupulatny rozrachunek przed dniem ostatecznym, przypominający listę zakupów. W wierszu "Bez znieczulenia" mamy szpitalną salę, sterylne korytarze, tętno stymulowane kroplówką. Wszystko to zawieszone w martwej ciszy, niemym oczekiwaniu. Ale ten wiersz nie jest histerycznym opisem dramatu. Nie spiera się z przeznaczeniem. Jest smutną konstatacją losu, ale i prośbą o odrobinę szczęścia. To prośba o łaskę odroczenia. Takie chwile sprzyjają ucieczkom - w świat iluzji, fantazji, w magiczność. W "Niebieskiej ulicy" czytamy:
Na ulicy niebieskiej
Świeci niebieskie słońce
Pada niebieski deszcz
Po niebieskiej ulicy
Spacerują niebiescy ludzie
Omijając niebieskie kałuże
Przy ulicy niebieskiej
Niebieski malarz
Maluje całą niebieskość
W "Próbie powrotu" Tyczyna pisze o własnej poezji.. O wpływie aktu twórczego na jego życie. Jest on zatem alternatywą dla temperamentnego świata, kameralnym, intelektualnym zaciszem. Tylko w jego obrębie może pielęgnować własną osobność. Po dniach burzy i naporu ucieka do czystej kartki papieru, jak przechodzień z krzykliwej ulicy pod sklepienie kościoła. Wbrew temu porównaniu - poeta nie ma do własnej twórczości stosunku religijnego. Daleko mu do tworzenia osobistego mitu z wianuszkiem wyznawców. Nie staje na koturnach, nie peroruje z katedry. W wierszu "Sześćdziesiąt i sześć" zachowuje dystans do własnych osiągnięć, bierze w ironiczny nawias krytyczne opinie. Nie daje przyprawić sobie przysłowiowej gęby. Czuje nieufność do środowiskowej poprawności. Podąża uparcie za głosem intuicji. Co najważniejsze - ma świadomość, że bierze udział w literackiej sztafecie, że jest zaledwie ogniwem w wyścigu poetyckich pokoleń. Kibicuje zatem własnym następcom, trzyma w szlachetnych ryzach własne ambicje. Taka postawa jest rzadkością. We wspomnianym wierszu czytamy:
Pierwszy Pan Krytyk powiedział
Że spocząłem na laurach
/.../
Drugi Pan Krytyk zaznaczył
Że obniżyłem loty
/.../
Trzeci Pan Krytyk napisał
Że uderzyła mi woda sodowa
/.../
Czwarty Pan Krytyk nazwał mnie asem poezji
/.../
Na szczęście są i będą następni młodzi poeci
"Liryk dla Pani W" jest przykładem poetyckiej zabawy. Autor oswaja językowe wieloznaczności, zachęca czytelnika do gry skojarzeń, zaskakuje puentą. Cały tomik "Pomiędzy nami" jest rodzajem niezobowiązującej przechadzki, do której dołączyć może każdy, nawet nieobyty z literaturą piechur. Udział w niej nie wymaga bowiem przygotowania, szlak nie jest wyboisty, cel w zasięgu możliwości. Wiersze Stefana Tyczyny łagodnie obchodzą się ze światem. Nawet w najsurowszych ocenach dają mu szansę na poprawę. To pokrzepiające. Taka postawa powinna zachęcić do sięgnięcia po ten zbiór.
Książkę polecam.
Stefan Tyczyna
"Pomiędzy nami"
Wydawnictwo Poligraf
2015
- "GAZETA ŚWIĘTOJAŃSKA", 4. marca 2016
http://www.gazetaswietojanska.org/index.php?id=2&t=1&page=51669
- recenzję Zbigniewa Radosława Szymańskiego zamieszczono w miesięczniku literackim “AKANT” w październiku'2016
- recenzja ta ukazała się również w LII tomie “Pamiętnika Literackiego”, grudzień 2016, wyd. w Londynie przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie
Spacerowałem ulicami Essen, gdzie pojechałem na zaproszenie mojego niemieckiego wydawcy, klucząc pomiędzy grupkami znudzonych bezczynnością uchodźców, gdy nagle za szybą wystawową Księgarni Polskiej zauważyłem akcent gdyński w postaci zdjęcia obrazu Jurka Stachury na okładce prezentowanej w sklepowej witrynie książki. Oczywiście nie omieszkałem tej książki, którą okazał się być tomik wierszy Stefana Tyczyny Pomiędzy nami... , zakupić.
Pomiędzy jest pojęciem pojemnym i chętnie przez współczesnych eksploatowanym. Modne jest snucie wizji powszechnej szczęśliwości pomiędzy sacrum i profanum, z rozgrzeszaniem zbytniego do owego profanum zbliżenia. Gdzieś „pomiędzy” chciałyby żyć kraje środkowej Europy przerażone z jednej strony etyką permisywizmu, a z drugiej- mroźnym syberyjskim oddechem na karku. Pomiędzy może być ucieczką od konieczności wyboru ekstremum, wygodnym azylem klerków, ale może też być klęską, utratą wiary w różnorodność i pełnię danej nam arbitralną decyzją Stwórcy, egzystencji. Poeci zwykle penetrują tylko jeden z biegunów owego pojęcia. Jedni sacrum, inni profanum. Środek wydaje się zbyt banalny, nie wart poetyckiej zadumy i kunsztu artysty. Chyba że owym sacrum i profanum, tymi biegunami naszej terrae incognitae, uczynimy człowieka, cały poetycki kosmos zamykając w międzyludzkich relacjach. W międzyludzkich, a więc i w intertekstualnych, bo gdzie homo sapiens, tam i słowo, które ponoć jest pierwsze.
Na okładce tomiku wierszy Stefana Tyczyny Pomiędzy nami... zdjęcie obrazu naszego gdyńskiego Van Gogha z Grabówka Błękitny Powiew. Zarys dwóch żaglowców wtopionych w błękitną kipiel żywiołu wzburzonego owego stwórcy pratchnieniem, z zarysem obecności Demiurga, której możemy się domyślać, w epicentrum owej rozwichrzonej niebieskości. Obraz niemal idylliczny, na którym istniejemy tylko my, potencjalni pasażerowie owych zdanych na łaskę żywiołu łajb, bo jak to u Stachury, jego impresjonistyczne pejzaże są alegorią naszych egzystencjalnych doświadczeń. Poeta jednak w tę idyllę nie wierzy. Dobrze poznał granicę, która oddziela nas, mieszkańców owej błękitnej prajedni, od siebie. Istnienie tej granicy chce czytelnikom swojej poezji uświadomić i być może pokazać, jak ją zniwelować. Trud to niemały, a jak kruchy wysiłek artysty, wie autor od Jima Morrisona, którego fragment tekstu piosenki stanowi motto zbioru:
Z kryształu łódź niesie pod prąd
Tysiące dam, tysiące żądz
miliony rad jak zabić czas
Gdy powrócimy
Dam ci znać.
Poeta wie, że zabiera nas w podróż kryształową łodzią, podróż kruchą, której wynik z góry jest przesądzony. Nie wszyscy z niej wrócą, wielu zgubi się gdzieś po drodze, ale znajdą swoje miejsce w wersach tego, który zastąpić chce nam w owej przygodzie kapitana. Poeta świadom wiedzy Morrisona, którą ów bard i poeta naszej młodości odważył się już przekroczyć niczym próg owych symbolicznych drzwi (The Doors), nie zdążywszy jej w pełni przekazać, stara się tego idola w tym dziele wyręczyć:
Zmarnowaliśmy piękny a może najpiękniejszy dzień/Zawróciliśmy jeszcze przed wyjściem/ Nie wyszliśmy nawet z domu w góry na szczyt- pisze w wierszu Zgubiony dzień i swój sceptycyzm wobec, być może lekkomyślnego rzucania się pod prąd, usprawiedliwia: A może to i lepiej mój Przyjacielu/Mogliśmy przecież zabłądzić/I nie powrócić już wcale - by w kolejnym wierszu Nowa Mowa – Trawa, przewrotnie podnieść bierność i nicnierobienie : Ja piszę prozę czy wiersze.../Czy też nic nie piszę/Nie robię nic, albo robię Nic...- do sztuki czynienia rzeczy wielkich, ale wydawałoby się zbytecznych, jak owo pisane z dużej litery „Nic”.
Tyczyna jest już w wieku, w którym ciało upomina się, by wszelki wysiłek dawkować ekonomicznie i niekoniecznie brać udział w Igrzyskach: Od wschodu do zachodu słońca/Wyścig głodnych ślepych szczurów/Szczutych psami w kagańcach/Na smyczach odmierzonych do samej mety. Ten wiersz to bardzo mądra alegoria naszych zmagań z losem. Z pozoru pesymistyczna ( ludzkość jako szczury, głodne i ślepe), ale z odrobiną optymizmu ( wszak nie należy czytelnika straszyć), bo ci, co nas szczują do wysiłku, są w kagańcach i na regulowanych smyczach. Czyli takie trochę strachy na lachy, bo tak po prawdzie nie wiadomo, kto tutaj goni, a kto jest gonionym. Wie to tylko ten, który te wszystkie sznurki marionetek trzyma i nimi manipuluje.
Poeta nie stawia się poza swoimi bohaterami i ich światem. Sam w tym, co spisuje, a co nam mniej spostrzegawczym być może gdzieś ulatuje, uczestniczy: Codziennie rano jadąc z nadzieją na wyścigi... ( w domyśle szczurów), obserwuje, a mieszka między domem starców i przedszkolem: Karawanę przemijania i poniewierki/Pomiędzy narodzeniem a śmiercią do której nam codziennie bliżej. Ten determinizm, ta świadomość nieuchronnego: Od tego jednak nie można uciec/Nie można tego zatrzymać ani zmienić/nawet zmieniając mieszkanie..., wcale nie musi deprymować, lecz może mobilizować, bo przecież: Póki co dzieci uśmiechają się radośnie starcy spoglądają w zadumie/Psy szczekają zadowolone.../karawana idzie dalej...
Poeta lubi przemawiać do nas alegorycznie, tak ubarwiając, lub raczej tak wychwytując z codziennych pejzaży i zdarzeń banalne, wydawałoby się realia, by to, co powtarzalne, stało się jednostkowym kodem naszego człowieczeństwa i naszego, w owym człowieczeństwie zanurzonych, zachowania i zakotwiczenia. Przypowieść o ulicznym grajku, śpiewającym: Zawsze w tym samym miejscu/,I zawsze po słonecznej stronie ulicy./Dokładnie w połowie drogi/ Pomiędzy kościołem a knajpą, daje nam asumpt do rozważań o kruchości granicy pomiędzy sacrum i profanum. Ciemna strona ulicy ( zapewne ta pogrążona w cieniu kościoła, chociaż autor tego nie zdradza, poszerzając możliwe interpretacje wiersza) i strona jasna ( zapewne ta z knajpą, którą bym wybrał). Pośrodku on, grajek, na granicy: światła - cienia/ Granicy pomiędzy sacrum i profanum... Ale któregoś dnia zabrakło grajka. Jego muzyka, która jednych kierowała ku sacrum knajpy, a innych ku profanum kościoła, rozpłynęła się. Tylko... czy na pewno ? Świat bez granic widać jest niemożliwy: Powróciła też stara jak świat granica/Granica pomiędzy pychą a pokorą/pomiędzy naszym niebem a piekłem/pomiędzy nami... Czy granica rozpoznana, przekraczana po wielokroć, w rzeczywistości istnieje jeszcze, czy jest już tylko artefaktem zadawnionych uprzedzeń i wyuczonych gestów?
Tyczynę to, co „pomiędzy nami”, tę granicę, której być nie powinno w zunifikowanym świecie, a która nadal jest, dogłębnie rozpoznał i naświetlił, pisząc mądre, przepełnione dobrotliwym sarkazmem wiersze, pełne odniesień do naszych środkowoeuropejskich uwarunkowań. Pisze po polsku, mieszkając w Tuttlingen. Zna los emigranta, wie, że droga do integracji nie jest łatwa, że to codzienne, żmudne pokonywanie granicy, która czasem tylko mentalnie oddziela nas od siebie. Przestrzega tych, którzy być może ruszą jego śladem ( a że ruszają, widzimy codziennie na gdańskim lotnisku im. Bolka): Wyrwałeś się stąd jak zdrowy ząb/Splunąłeś gorzko przez ramię/i odszedłeś. Poeta już wie, jak to boli: Wiem że bolało/I że już zobojętniałeś/zasiedziałeś się tam gdzie jesteś/Wrosłeś zapuściłeś sztuczne korzenie/Jak implant.
Kto nosi w sobie implanty, wie zapewne, jak potrafią one boleć: One jednak też czasem bolą/Musisz uważać na tamtejsze słodkości/I tamtejszych dentystów/No i żebyś znowu nie dostał w zęby/Od przyjaciela wroga lub swojego Boga... Dzisiaj, w okresie wielkich wędrówek zrozpaczonych, dodałbym- i Boga obcego.
Wspomniałem o okładce, która mnie zafrapowała i zachęciła do kupienia tomiku, ale i wewnątrz znajdziemy gdyński akcent w postaci zdjęcia obrazu Jurka Bursztynowe Góry. Obraz i wiersz, dla którego wizja malarza była inspiracją, można śmiało uznać za alegorię naszej hippisującej przeszłości ( te skołtunione niebieskości wypiętrzające się w bursztynowe góry godne wizji po LSD). Wiersz zbudowany z tytułów piosenek i wierszy Jima Morrisona kończy refleksja: To tylko tytuły wierszy i tekstów Jima.../A my chcieliśmy tylko/Wyruszyć i zobaczyć bursztynowe góry...
To „tylko” brzmi być może teraz, po latach, ironicznie, ale wtedy jeszcze w bursztynowe góry wierzyliśmy. Większość do nich nie dotarła, wielu zgubiło azymut, zaś dla nas, którzy byliśmy w owej wspinaczce bardziej zawzięci, te niedosiężne szczyty stały się, jak na obrazie Stachury, już tylko ciemną, karcerogenną naroślą.
Każdy ma taką wolność, jaką sobie wybrał, czasem- jaką sobie wywalczył. Czuję, że wybrałbym podobnie jak autor (vide: wiersz Liryk dla pani W), więc pozwolę sobie do mojej Pani skierować słowa poety: Dziękuję ci jednak za wszystko/Za twoją słodycz i gorycz/Nieprzespane noce, przespane dni/Uniesienia i cierpienia/Piję (z) tobą twoje zdrowie, Pani W...
Tyczyna unika egzaltowanego poezjowania. Nie przeciąża swych wierszy nadmiarem słów - ozdobników. Wręcz jest ascetyczny w malowaniu słowem swoich sugestywnych poetyckich gloss do księgi świata. Jest precyzyjny i konkretny, a jednocześnie pozwalający na różnorodne interpretacje swych wierszy, zależnie od pokoleniowych doświadczeń. Będąc uważnym obserwatorem i komentatorem naszej dookolności, widzianej z: Ostatnia góra:Ostatnia góra/Ostatni szczyt..., skąd: Możesz tylko schodzić spaść/Albo pozostać..., nie skąpi nam swojej o tej dookolności wiedzy i - nawet jeśli to wiedza pesymistyczna - stara się pokazać też jej jasne strony, nie stroniąc przy tym od ironii. Poeta wciąż jest chciwy dialogu z czytelnikiem, dialogu, który nie tylko nazywa to, czego dotknęła jego ( poety) uwaga, ale też próbuje nadać temu, co nazwane, szersze uniwersalne znaczenia. Poezja rodzi się ze wzruszenia, a na ile wzruszeń ma czas współczesny zagoniony twórca? Wiedząc o tym, z tym większym podziwem czytam wiersze poety z Tuttlingen , gdyż to napięcie intelektualne, którego doświadcza i przelewa na kartkę papieru, jest u niego wcale nie odświętne, lecz jest jego codziennością. Czytajmy więc strofy tego mądrego Sokratesa z Wirtembergii, pamiętając, że: Zostaje coraz to mniej czasu/Coraz mniej nas.../I coraz to więcej wspomnień...
W czasie, gdy: Coraz to częściej słyszysz i widzisz ludzi/Których nie możesz już przecież słyszeć ani widzieć/Coraz to dalej ci też do bliskich niegdyś miejsc..., i w czasie gdy Pomiędzy nami... już tylko:
Pomiędzy nami cisza lub wiatr
Pomiędzy nami milczenie lub krzyk
Pomiędzy nami uśmiech lub łzy
Pomiędzy nami wszystko i już nic
Czas wracać...
Na szczęście- dzięki wierszom Stefana Tyczyny- mamy dokąd.
Janina Szołtysek: Mój odbiór poezji Stefana Tyczyny- myśli poszarpane po lekturze tomiku Niebieski Nieobecny.
1. Podmiot liryczny ( bardzo silnie związany z osobą autora, doświadczeniami, przeżyciami, usytuowaniem geograficznym, wrażliwością, spostrzegawczością).
Doświadczył On przestrzeni sacrum, stojąc na szczycie góry ( przestrzeni czystej, doskonałej, nieskalanej). Odtąd Jego spojrzenie na całą rzeczywistość będzie uwarunkowane tym doświadczeniem.
2. Odczytanie tytułu: Niebieski nieobecny
- W znaczeniu dosłownym, to przyjaciel, który wyjechał, oddalił się, z którym wspólnie przeżyło się coś pięknego, dotknęło „ niebieskiego”, to Ktoś, kto podobnie odczuwa, myśli, bo doświadczył tego samego, niemal mistycznego, co podmiot liryczny.
- To również alter ego podmiotu lirycznego, punkt orientacyjny, punkt odniesienia do siebie samego, osobistego świata wartości, dobra, coś do czego się dąży, absolut (Bóg); Ktoś lub coś, Kogo lub czego chciałoby się ciągle dotykać, bo raz się już dotknęło.
- To przestrzeń sacrum, w której się bywa, za którą się tęskni. Tempo i okoliczności życia zabierają ją nam, nieustannie zakłócają.
Dzisiaj ta przestrzeń jest dla podmiotu lirycznego, jak ” bujanie w obłokach, wraca do niej myślami, wyobraźnią, bowiem ona pozwala mu przetrwać, zachować tożsamość, ocalić dobro.
3. Twórczość - to całe życie, odzwierciedlenie istnienia.
4. Jaki jest podmiot liryczny?
- Wrażliwy, nie zgadza się na zło świata, niesprawiedliwość, potrafi ocenić uwarunkowania historyczne, społeczne, Europejczyk, człowiek o szerokich horyzontach umysłowych, kulturowych, oczytany, silny mężczyzna, który potrafi ocenić Hemingwaya, świadek rzeczywistości.
- Kolega, przyjaciel, mąż, kochanek, dziadek… Widzi chaos świata, zgiełk, wszechobecny marketing, przeklinanie świata, rynsztoki, mosty z bezdomnymi.
- Nie zgadza się na konformizm, choć sam konsumuje to, co przynosi mu życie.
- Szuka swojego piątego kąta, by się wyciszyć. Może to wyciszenie znajduje w poezji.
- Ubolewa, że życie, obcowanie z drugim człowiekiem ogranicza się czasem to kilku kurtuazyjnych słów: proszę, dziękuję, dzień dobry, dobranoc, przepraszam. Zagubiony w wirze życia. Czasami doskwiera mu samotność.
- Życie dla Niego to ciągłe podążanie w górę lub w dół, mijanie się, nieuchronne dążenie do czegoś, może do nicości.
- Podmiot liryczny nie może pogodzić się z globalizacją, unifikacją kulturową, społeczną, bo wyszedł z innego świata. Wie, że dzisiaj pozostaje po nas tylko dużo śmieci, sztucznych opakowań. Echem odbija się jego młodość, która silnie go ukształtowała na całe życie.
- Potrafi dostosować się do każdej rzeczywistości, czerpać z niej, czuje się dobrze w każdym miejscu, ale tęskni za dawnym doświadczeniem absolutu natury.
Krystyna Chudzińska- Lis (fil.pol.)
1) Część I - Wprowadzenie- charakterystyka twórczości Stefana Tyczyny ( esej, 18.05.2011)
[* 2) Część II- Ćwiczenia interpretacyjne ( 24.05.2011)- *protokół prywatny ]
[* 3) Część III- Synteza ( 27.05.2011)- * protokół prywatny]
4) Uzupełnienie: "Posłowie" do tomu "Niebieski Nieobecny" ( 7.01.2012)
Poeta filozof, poeta intelektualista, poeta historyk, poeta socjolog...
Tak właśnie postrzegam Stefana Tyczynę. Poprzez dostępne mi Jego utwory poznaję coraz lepiej tego twórcę. Poeta ten to teraz mój znajomy - głównie poprzez korespondencję, gdyż nigdy nie spotkaliśmy się w tzw. realu; o podstawach takiej właśnie naszej relacji będzie mowa w dalszej części tego wystąpienia.
W jakimś sensie łączy nas podobne postrzeganie rzeczywistości i podobne osobiste procesy percepcyjne świata realnego.
Stefan Tyczyna nie zachłystuje się osiągnięciami i stawia sobie wysokie wymagania, rozwijając swój warsztat literacki i dociekliwie poszukując coraz to nowych środków wyrazu, adekwatnych zarówno do formy, jak i do "przetwarzanej" artystycznie problematyki.
Ogromnie cenię taką postawę jako ważny walor ludzki, szczególnie wobec powszechnej megalomanii niektórych poetów: i tych z jakimś już dorobkiem, i tych początkujących, którym na wstępie się powiodło... i na tych swoich "laurach" spoczęli, robiąc jednak wokół siebie wiele tzw. szumu, co w obiegowym języku "kręgów zbliżonych do kultury" nazywa się "lansem". Otóż w wierszach Stefana nie widzę pustego "lansu" i to właśnie budzi mój ogromny szacunek.
Sporo nas też różni: interesują nas inne aspekty rozważań spraw społeczno- politycznych, bywa... że inaczej oceniamy niektóre fakty społeczne oraz postawy ludzkie, różnie też patrzymy na historię literatury, mamy inne priorytety w tym zakresie (choć kilka jest tożsamych, nie wiem jednak, czy z tego samego powodu); myślę, że co innego nas porywa i ekscytuje w sztuce.
Dzięki tym różnicom mam możliwość w miarę obiektywnej oceny Jego poezji i postawy jako artysty, stać mnie na niezbędny w takich sytuacjach dystans intelektualny i emocjonalny.
Przyznaję, że to nazwisko zapamiętałam tak na dobre dopiero parę miesięcy temu ( czyli w styczniu 2011r.). A przecież p. Stefan znany jest czytelnikom od 20 lat. Wydał kilka tomików wierszy [ ... ], brał udział w wielu konkursach literackich [... ], zdobywał nagrody i uznanie czytelników, szczególnie tych wymagających i zwracających uwagę na genezę faktów literackich.
Zawsze ciekawił mnie osobisty rozwój poetów. Na studiach napisałam o tym kilka prac seminaryjnych ( eseje, artykuły prasowe). Śledziłam wówczas dojrzewanie literatów do takiego poziomu artystycznej ekspresji, który okaże się punktem znaczącym, jeśli nie zwrotnym, w tzw. całokształcie ich literackich doświadczeń oraz uplasowanie się na znaczącej pozycji wśród twórców poezji współczesnej [...]
Nie miałam jednak okazji śledzić etapów rozwoju osobistego Stefana Tyczyny jako poety, ale analizując Jego wiersze w znanych mi tomikach, doszłam do wniosku, że oto mamy do czynienia z kimś wartym dokładniejszego poznania i prześledzenia jego myśli twórczej. To poznawanie tego poety po latach niejako "od nowa" rozpoczęło się od... epizodu towarzyskiego na znanym portalu społecznościowym "Nasza-Klasa"- poznałam tam bowiem interesujące środowisko kulturotwórcze, kultywujące tradycje polskie w Niemczech ( Essen, Gelsenkirchen, Oberhausen, Tuttlingen i in.) .
Tak się złożyło, że inny poeta i również mój zaprzyjaźniony znajomy, Krzysztof Mrowiec z Gelsenkirchen, przysłał mi w prezencie razem ze swoimi interesującymi wierszami niezwykłą publikację: wybór wierszy poetów emigracyjnych pt."Wierszobranie". Wtedy od razu trafiłam tam na wiersz Stefana Tyczyny "Sacrum - Profanum. Tadeuszowi Różewiczowi", a także na ciekawy liryk pt. "Świadek". Elżbieta Polasik, moja przyjaciółka z Essen, podarowała mi 2 tomiki autorstwa p. Stefana: "Postscriptum" i "Wiersze wybrane i nowe"; wielokrotnie wpisywała na moim profilu na NK liczne wiersze swoich przyjaciół- poetów, wśród nich- liryki Stefana Tyczyny, a p. Stefan dosłał mi jeszcze interesujący zbiór liryków pt."Pomiędzy światami".
Nie ukrywam- zainteresowała mnie ta dedykacja wiersza "Postscriptum": "Tadeuszowi Różewiczowi", a potem cytat z Różewicza jako motto do całego tomiku:
jest bliższy prawdy
niż poeta chmur...
Podobnie zareagowałam na motto do "Wierszy wybranych i nowych", również zaczerpnięte z wypowiedzi tegoż poety- luminarza polskiej poezji współczesnej:
"Poeta nosi swój świat ze sobą"
oraz na myśl przewodnią do "Pomiędzy światami", tym razem z Norwida:
Z rzeczy świata tego
pozostaną tylko dwie.
Dwie tylko:
poezja i dobroć...
i nic więcej.
Każdy wie, jaką wagę mają motta do różnych dzieł literackich, a w wypadku p. Stefana nic bardziej trafnego i czytelnego w intencji intelektualno- etycznej i nic też bardziej oczywistego wydarzyć się nie mogło. Takie wybrane motta wiele mówią o p. Tyczynie jako poecie i człowieku, a dla mnie stały się inspiracją do bliższego poznania nie tylko tego, co i jak pisze, ale przede wszystkim z czego wynika takie widzenie ludzi, świata i wydarzeń.
Wszelkie informacje o genezie utworów zawsze są cenne. W prawdziwej poezji nic bowiem nie jest zwykłym kaprysem: pisanie takich tekstów jest wynikiem żywej reakcji na życie, głębokiej refleksji, autopsji -te aspekty zawsze w literaturze interesują mnie najbardziej.
Odkryłam parę podobieństw między Mistrzem Różewiczem, jak nazywa go p. Stefan, i Jego Uczniem, jak nazywam p. Stefana ja. Zainteresowała mnie w tomikach ta Jego określona niejako na wstępie deklaracja postawy życiowej i artystycznej, przywołanie autorytetu ideowo- literackiego, tej szczególnej proweniencji filozoficznej oraz zainteresowań i priorytetów egzystencjalnych.
Zdumiała mnie ta Jego konsekwencja w literackim prowadzeniu dziennika duchowego i odnotowywanie tego, co w życiu osobistym i społecznym zdarza się raz po raz. Fascynująca jest ta Jego pasja komentowania różnych zjawisk socjologicznych, politycznych, kulturowych- po prostu ludzkich [...]
Podobnie było w młodzieńczym i późniejszym okresie z Tadeuszem Różewiczem, zwanym przez większość krytyków i zwyczajnych czytelników poetą autoterapii. Widzę analogię między sytuacją duchową Tadeusza Różewicza, naznaczonego doświadczeniami wojennymi, a dojrzewaniem Stefana Tyczyny do poezji faktu i tej specyficznej analizy ludzkiego losu. Reagował On bowiem przez całe życie na to, co przyniosły Jego pokoleniu lata siermiężnej polskiej powojennej rzeczywistości, od początku kształtującej Jego świadomość, mentalność i wiedzę.
Wiersze Stefana Tyczyny [...] pozwoliły mi na prześledzenie zauważonych przez poetę paradoksów naszego zbiorowego życia, a także w takim samym stopniu przyjrzałam się Jego poetyckich metodom wyrażania niezgody na to, co w Jego odczuciu jest sprzeczne w życiu ogółu z normami etyczno- społecznymi i prawem naturalnym- czyli szeroko pojmowanej egzystencji i koegzystencji.
Śmiało mogę powiedzieć, że na tym właśnie polega sens, istota i głębia tego, co napisał [...] i co nadal pisze, czasem jakby od niechcenia, a czasem jakby z reporterskiego obowiązku- ale zawsze z pozycji Obywatela Świata.
Uważam też, że nie jest nadużyciem fakt, iż odwołuję się w rozmowach z młodzieżą licealną nt. poezji Stefana Tyczyny do takich właśnie precedensów w podobnym sposobie chrakteryzowania świata i w metodzie literackiego wykorzystania materiału autopsyjnego, jak wielcy i uznani, np. Baudelaire, Verlaine, Orwell, Durrenmatt, Steinbeck czy Joyce.
Zawsze szukam podobieństw tematycznych, formalnych, intelektualnych oraz analogii w zakresie tego, co uważam za genezę znanych już faktów literackich uznanych twórców. Poznanie precedensów literackich podbudowują świadomość artystyczną poety, wzmacniają podstawy jego prób literackich i niekiedy decydują o zaistnieniu dzieła. W wypadku Stefana Tyczyny jest podobnie.
Jakiś aspekt metody twórczej, odwołującej się do doświadczeń artystycznych Ewy Lipskiej, została wskazana mi przez samego Stefana Tyczynę, chociaż zanim to nastąpiło, sama zauważyłam w Jego wierszach- nomen omen- wiele pierwiastków archetypicznych z jej liryki. To poetka mojego czyli pierwszego powojennego pokolenia końca lat 40-tych, wyróżniana jako jedna z najważniejszych wśród twórców liryki współczesnej, dla wielu niedościgły autorytet w tej dziedzinie. Nie zawsze jednak była mi bliska [...] w tym, co doświadczyła, co myślała i o czym pisała, jaki miała stosunek do świata i ludzi, czyli w poglądach na świat i życie; moje preferencje to postawy renesansowe ze wszystkimi ich konsekwencjami [...]. Za to liryka Ewy Lipskiej bliska jest p. Stefanowi i to jest istotne w Jego osobistym rozwoju jako poety. Myślę, że zadecydowała tu w tej Jego sympatii artystyczno- ideowej nie tylko tematyka i koncepcja ideowo- formalna wierszy p. Lipskiej, ale także potraktowanie przez nią spraw ludzkich tak "po Różewiczowsku", metodą już wcześniej praktykowaną przez I i II Awangardę.
Merytorycznie uzasadnione byłoby spenetrowanie i sklasyfikowanie tematyczno- ideowe dostępnych mi wierszy Stefana Tyczyny [...]. Nie uczynię tego jednak w tym miejscu, jako że moja praca nie pretenduje do miana analizy ideowo- formalnej całokształtu Jego twórczości, co od początku tych zajęć fakultatywnych nie było moim zamierzeniem. Wymienię natomiast moje priorytety wśród wielu Jego znakomitych wierszy :
"Powrót"( drugi)
"Eneasz"
"Lawina"
"Paryż 1999"
"Modlitwa" III
"Pierie pod Olimpem"
"Muza" I i II
"Ktoś PIERWSZY" ( CZAS)
"Karl SPITZWEG- Biedny poeta"
" Sacrum - Profanum"
"Bumerang"
"Ojciec"
"Adres"
"W górę"
"Cytaty"
"Muzy"
"Łza"
"Chłopiec"
"Weneckie lustro"
Nie ukrywam, że tego wyboru dokonałam pod kątem własnych upodobań zarówno tematycznych, jak i preferencji co do kształtu artystycznego tekstów lirycznych pisanych wierszem wolnym.
Teraz należałoby uzasadnić ten indeks, zamieścić tutaj wyniki moich analiz i przemyśleń nt. twórczości Stefana Tyczyny, czyli dostarczyć argumentów na to, co dotąd o Nim i o mojej osobistej percepcji Jego poezji powiedziałam. Mógłby to być tzw. mój głos w dyskusji, gdyby taka dyskusja wcześniej toczyła się w istocie; tymczasem jest to WSTĘP do indywidualnej pracy interpretacyjnej Państwa, uczestników tych zajęć fakultatywnych. Nie "zasypię" Was jednak licznymi wyliczeniami cech twórczości Stefana i swoimi dogłębnymi dywagacjami interpretacyjnymi, bo nie chcę niczego sugerować ani narzucać sądów i ocen. Każdy ma prawo do własnych reakcji i odczuć po pierwszym i kolejnym czytaniu- i nikomu nie chcę tych przeżyć tak istotnych w kontakcie z literaturą odbierać.
W tym miejscu otrzymujecie ode mnie kserokopie kilkudziesięciu wierszy Stefana Tyczyny i moje polecenie:
proszę, by Państwo uzupełnili wykropkowane w nawiasach kwadratowych miejsca wybranymi tytułami i cytatami wg własnego uznania i koncepcji interpretacyjnej. [...]
[...]
Na koniec ograniczę się do ogólnej rekapitulacji i wskazania tego, co- moim zdaniem- stanowić może jakiś ogólny wyróżnik artystyczny twórczości Stefana Tyczyny:
- różnorodność problemowo- tematyczna, m. in. przeżycia i emocje wyrażone w liryce osobistej, obraz współczesnej rzeczywistości politycznej i społecznej, stosunek do różnych wydarzeń kulturowych ( literatura, sport, media, uroczystości "ku czci", wydarzenia polityczne ), rozważania egzystencjalne w aspekcie doświadczeń osobistych i przemyśleń historycznych... [...]
- związki duchowo- artystyczne z T. Różewiczem i E. Lipską, paralela z artystycznym nowatorstwem poetyckim "czwartego wieszcza narodowego" polskiego romantyzmu- C.K.Norwida; tutaj wskazuję na odwołania do takich wątków jak zagubienie jednostki w bezwzględnym świecie, a także wydarzenia ukazujące beznadziejność, jakiś determinizm ludzkiego losu, cierpienie duchowe i fizyczne, śmierć, unicestwienie społeczno- egzystencjalne; groteska i satyra jako metoda demaskatorska i zabieg artystyczny celem obrazowania własnych poglądów i ocen problemów współczesnej rzeczywistości; [...]
- bardzo przemyślane i starannie wyselekcjonowane formy artystyczne, widoczna praca nad językiem i zakresem semantycznym wybieranych wyrażeń i zwrotów, celowość stosowanych określeń i środków wyrazu artystycznego, kondensacja myśli, oszczędność słowa przy doskonałej czytelności tropów, obrazowość, trafność skojarzeń, inspirujący podtekst; świadomość językowa na wysokim poziomie- poeta wie, o czym mówi i w jaki sposób oraz za pomocą jakich środków zamierza to wyrazić, nie wyłączając tzw. grafii, co jest również bardzo istotne i ma zamierzoną spójność z przekazem idei utworów; ta celowość zabiegów i metod twórczych wyróżnia Jego wiersze spośród znanych mi twórców "parających się" poezją o podobnej tematyce i filozofii oraz posługujących się wierszem wolnym [...]
Krystyna Chudzińska- Lis
18.05.2011
Ad. 4
POSŁOWIE do tomu "Niebieski Nieobecny"
"Niebieski Nieobecny" to najnowszy i 6. już tomik poezji Stefana Tyczyny, autora dobrze znanego miłośnikom polskiej liryki współczesnej. Po debiutanckich publikacjach w połowie lat 90. w prasie krajowej i zagranicznej Stefan Tyczyna został w 1997 r. finalistą EUROPEJSKIEGO KONKURSU Fundacji "PEGAZ" z Hamburga
(Kunst für Völkerverständigung "Pegasus Fundation"). W 2001 r. kilka jego wierszy zamieszczono w milenijnej amerykańskiej edycji Antologii Poezji Emigracyjnej. Drukują go liczące się periodyki kulturalne w Polsce, Niemczech, Anglii i USA; jest wieloletnim członkiem Związku Pisarzy Polskich za GRANICĄ (Londyn).
Twórczość:
– wiersze w antologii "Debiuty Literackie" Gliwice/Frankfurt 1999
– tomik wierszy "Pomiędzy listami" Gliwice/Frankfurt 1999
– kilka wierszy w antologii : "Proza i poezja, być pisarzem i poetą" Gliwice/Frankfurt 2000
– "Pomiędzy wiekami" Gliwice/Frankfurt 2000
– "Pomiędzy światami" Gliwice/ Frankfurt 2002
– "Wiersze wybrane i nowe" Mikołów 2003
– "Postscriptum" Gliwice/Frankfurt 2007
- Wybrane wiersze w: "Wierszobranie", Katowice 2010
Stefan Tyczyna urodził się w 1954 r. w Łaziskach Górnych na Górnym Śląsku. Od 1990 r. mieszka i tworzy w Badenii Wirtembergii, ale nieustannie wraca wspomnieniami do dzieciństwa i młodości, do wydarzeń, miejsc i ludzi bliskich sercu, co znajduje odzwierciedlenie w jego lirykach.
W roku 2010 w życiu poety wydarzyło się coś bardzo ważnego: oto po 40. latach daleko od Polski spotkał Stanisława Szroborza, przyjaciela lat młodzieńczych – z jednego miasta, dzielnicy, ulicy, a nawet z sąsiedztwa, gdyż – jak mówi – mieszkali "4 domy od siebie", a obecnie architekta i artystę plastyka o światowym dorobku. Zaowocowało to ich niezwykłą współpracą, czyli spotkaniem artystycznym słowa poetyckiego i plastyki, bowiem szatę graficzną tomu poezji Stefana Tyczyny pt. "Niebieski Nieobecny" stanowią rysunki przyjaciela.
Każdy wiersz w tym tomie można uznać za credo poetyckie, filozoficzne i ludzkie Stefana Tyczyny. Jego artystyczne samookreślenie kierunku i metody twórczej czytelnik otrzymuje już w pierwszym wierszu "Droga", otwierającym tę niezwykłą i wielce interesującą publikację. W innym miejscu artysta twierdzi, że może to już ostatni zbiór jego liryków, gdyż te opublikowane w tomie "Niebieski Nieobecny" powstawały kolejno przez ostatnie 5 lat. Za symptomatyczne można uznać słowa w "3.883 m n.p.m".:
"I znowu może ostatni raz
Stoję sam na szczycie
Pod czystym Niebem
I znowu może ostatni raz
Piszę ten sam wiersz"
Ale Stefan Tyczyna wciąż pisze, chociaż używa czasu przeszłego ("Samotność Wewnątrz Wiersza"):
"Wszyscy pytali gdzie byłem
Odpowiadałem że modliłem się sam
W pustym zimnym kościele
(Pisałem też wiersze)"
Po Norwidowsku "bywa poetą", pisząc od czasu do czasu, ale rozumuje po Różewiczowsku: "poetą jest ten który pisze wiersze i ten który wierszy nie pisze". "Niebieski Nieobecny" dowodzi wielkiego intelektu oraz niezwykłego talentu filozoficzno-literackiego Stefana Tyczyny, a jego poezja to zjawisko niezaprzeczalnie interesujące, pokazujące w dobrze przemyślanej, skondensowanej formie leksykalnej panoramę życia we wszystkich antynomiach, meandrach, smakach i barwach.
Tyczyna tworzy i żyje tak, jak jego mistrz- Różewicz:"Poeta nosi swój świat ze sobą" ( motto do tomiku "Postscriptum").
Krystyna Chudzińska- Lis
7.01.2012
**************************
10)
Piotr Gabriel Skorupa: O POEZJI Stefana Tyczyny
Poeta Stefan Tyczyna.
Nonkonformista z Czarnego Lasu, jak tłumaczy nazwę krainy Schwarzwald w Niemczech.
Jak pisze Stefan?
Jako że obaj zostawiliśmy trochę korzeni na Śląsku, Stefan z Brady, ja z Rybnika,
kojarzy mi się śląska strucla. Szorstkość, sarkazm, pot- przeplatane romantyzmem.
I kruszonka na wierzchu– puenta.
Jego poezja jest głęboko związana z rozumem, duszą, jestestwem.
Potrafi niejedno leczyć i wyleczyć.
A styl?
Według mnie, to niepowtarzalny styl, styl STyczyny z TUT.
Z jego sześciu tomików trafił do mnie łagodnie, acz głęboko
Niebieski Nieobecny.
Kiedy po latach
dotkną szorstkiego papieru,
będą ostrożnie odwracać i czytać.
Strona po stronie.
Bo przecież oczywiste jest,
że nie pójdziesz w niepamięć.
Będą rozkoszować się
zapachem myśli
i starego kleju.
Zostawią na tobie,
przekładając cię
z rąk do rąk,
linie papilarne.
Dziś, przerzucając twe kartki,
wiem, że tak będzie.
I wiem, że zostaniesz
nie tylko moim wspomnieniem.
piotr gabriel skorupa
************************
9)
Bożena Świrek z Miechowa, poetka, z wykształcenia pedagog,
w prywatnej korespondencji ze Stefanem Tyczyną napisała o Jego poezji :
Witaj, Stefanie,
(...) Dziękuję za kilka egzemplarzy Twojego tomiku "Niebieski Nieobecny". Podzieliłam się nimi. Trafiły do Warszawy i Paryża. Wiem, że w Paryżu już są, ale teraz trafiły do innej dzielnicy;)
I wiesz, nigdy nie umiałam "prawić" komplementów, dlatego teraz zwyczajnie napiszę:
JESTEŚ DOBRY i już !!!
A "Drzewa"?
Piszesz, że mają dla Ciebie duże emocjonalne znaczenie. Nie wiem dlaczego i jak to zrobiłeś, ale i dla mnie stały się emocjonalnie ważne. "Zaadoptowałam" je...
Do jednego z nich, jak mówisz- wrócisz. Tak. Jest pierwszy punkt i będzie ostatni. Kiedyś wszyscy do niego dojdziemy. Ale między nimi było, jest, będzie to drugie "Drzewo". A jeśli nie było nam dane pod nim stanąć, zawsze będziemy na to czekać. Tak już chyba jest w tej naszej naturze.
(...) raz jeszcze dziękuję za wiersze, "Drzewa" i emocje. (...)
Do... może usłyszenia, może do zobaczenia, a już na pewno do spotkania z Tobą w Twoich wierszach.
Bożena Świrek
Miechów, dn. 20. lipca 2013 r.
************************
8)
Prywatna wypowiedź pisemna z dn. 20.02.2002 r.
prof. Politechniki Opolskiej Marii Kalczyńskiej*
o tomiku Stefana Tyczyny pt." Pomiędzy światami":
* KALCZYŃSKA Maria.: Działalność Stowarzyszenia Ochrony Poloników Niemieckich na rzecz ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego oraz promocji kontaktów polsko-niemieckich w Europie, [w:] Wielokulturowość – bogactwem Europy. Materiały z międzynarodowej konferencji, która odbyła się w Opolu w dn. 19-20.X.2011 r. pod patronatem Polskiej Prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, Departament Kultury, Sportu i Turystyki, str. 73-86, Opole 2012 ISBN 978-83-60455-51-7
************************
7)
prof. Piotr Roguski *
From: Piotr Roguski
Sent: Tuesday, February 12, 2013 11:15 AM
To: Stefan Tyczyna
Subject: tomik "Niebieski Nieobecny"
Panie Stefanie,
dziękuję za przesyłkę, w której odnalazłem Pański tomik. Wspominał mi Pan kiedyś o nim, nawet prosił o słówko wstępne, ale sprawy obróciły się nieco inaczej. Ja wstępu nie napisałem, ale tomik jest i to jest najważniejsze. Przeczytałem go z wielkim zainteresowaniem. Wiersze Pańskie znam i znam ich wartość. W Zarysie drukowaliśmy nawet kilka i to z tym właśnie tytułowym motywem "Niebieski nieobecny". Bardzo to ciekawy motyw i świetnie przez Pana wykorzystany oraz poprowadzony. Zatem raz jeszcze dziękuję, lektura sprawiła mi niekwestionowaną radość!
Ja, jak Pan pewnie wie, wróciłem na emeryturę do Wartszawy, gdzie wcale się nie nudzę: pracuję i publikuję. Właśnie wyszedł mój nowy tomik, który zawiera starsze i nowe wiersze. Posłałem go Panu z prośbą o przyjęcie i lekturę. Poeci pracują w zaciszu domowym, czasem publikują i rozsyłają tomiki przyjaciołom. I tak jest chyba dobrze, jesteśmy towarzystwem ekskluzywnym!
Serdecznie pozdrawiam
Piotr Roguski
wypowiedź korespondencyjna nt. tomu "POSTSCRIPTUM"
Szanowny Poeto,
dziękuję za przesyłkę; otrzymałem 2 tomiki z miłym listem. Zacząłem też czytać i nasunęły mi się następujące uwagi. Proszę je potraktować jako uwagi czytelnika, a nie krytyka, bowiem postawa oceniania innych jest mi obca... Liczą się dla mnie teksty, z którymi potrafię się skontaktować, albo też nie.
Więc do tomiku "Postscriptum":
1. projekt graficzny okładki interesujący
2. moją uwagę (jako czytelnika) zwróciły następujące wiersze:
a) bez tytułu,zaczynający się od słów "Na pchlim targu..."
Zawiera bowiem bardzo ciekawą obserwację tytułu, z której wyprowadza Pan bardzo interesująca pointę.
b) wiersz "Carl Spitzweg", rysunek motywu "biedny poeta". Bardzo ładnie Pan otwiera wiersz "Nie słyszę twojego głosu/nie słyszę swoich wierszy". Trochę łagodzi Pan zakończenie, a powinno być ostrzejsze. Takie jak początek... ?!
c) wiersz Sacrum- profanum poświęcone Różewiczowi. Ładna reminiscencja, choć chciałoby się, by była nieco dłuższa. Różewicz to zresztą poeta, którego obdarza Pan ogromnym zaufaniem i szacunkiem. Myślę, że ma Pan wiele innych skojarzeń z R. !?
d)chyba najbardziej spodobał mi się inny, bez słów, "Dobieranie słów do szczęścia..." To ciekawy motyw słowa, emocji, fałszu, prawdy, które ze sobą niesie. To prawdziwy temat dla poety.
Szanowny Poeto,
myślę, że jest Pan dociekliwym obserwatorem. Pańskie miniatury określa konkret, z którym Pan się zderza, oczekując na coś więcej... Czasem dostrzegamy to coś więcej, czasem tylko troszeczkę. Czytelnik chciałby jeszcze więcej...
Kończąc ten liścik, chciałbym zaproponować Panu kontakt. Piszmy do siebie, wymieniajmy myśli; czekam też na pańskie najnowsze teksty. Może najlepsze teksty, które po konsultacjach z innymi kolegami z redakcji uda się zamieścić w "Zarysie"*. Nie spieszmy się jednak, "Zarys" to rocznik, mamy czas, pracujmy nad tekstami, dyskutujmy.
Około 20 lutego wybieram się na miesiąc do Warszawy, więc w połowie kwietnia moglibyśmy wznowić naszą korespondencję.
Pozdrawiam serdecznie.
PR
* PIOTR ROGUSKI- rocznik 1945, historyk literatuty, nauczyciel akademicki, poeta. Długoletni wykladowca na uczelniach niemieckich (Frankfurt nad Menem, Kolonia) i polskich (Uniwersytet Warszawski, Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora w Pultusku).Wydał sześć tomików poetyckich:"Figlarny ślad nieobecności" (1999), "Trzecia strona pytania" (2003), "Monolog z El" (2007), "Obsiedli" (2013)
oraz dwujęzyczne: "Co mnie obchodza Niemcy ?" (2007) i "Adieu, Cologne" (2009)
* W "ZARYSIE" w numerach 8 i 9 opublikowano następujące wiersze Stefana Tyczyny: "Most", Ernest Hemingway", "Miasto", "Niebieski Nieobecny", "Hej, Niebieski" i "Stary poeta - Paryż 2010"; w numerze 8 - również w przekladzie na j. niemiecki.
****************************
6)
Ryszard Wojtyłło*- korespondencja
From: Ryszard Wojtyllo
Witam.
(...)
- 3.883 m n.p.m / Nic to tam z tego “że może to ostatni zbiór...” to “normalne schodzenie”, jak każde.
- koniec pieśni / też to mam... prawie.
- Live / widziałem. Skandal...
- Goethe / Absolwentka- ma jeszcze wiele przed...
- Cztery damy / od domokrążcy...
.............
Nie, to się po prostu nie da. WSZYSTKO OK!
GRATULUJĘ!
Ryszard Wojtyłło *
* Wypowiedź Stefana Tyczyny:
************************
5)
Rajmund Czok *, Frankfurt am Main
"POSTSCRIPTUM" To taka tam... poezja
Jesteśmy przyzwyczajeni mówić o poezji, że jest tajemnicą, albo że poeta jest od tego, by bezustannie tworzyć wiersze. Nic błędniejszego w takim rozumowaniu. Bycie poetą, wyjaśnijmy, składa się z dwóch zasadniczych działań: pierwsze z nich to tworzenie wiersza, drugie zaś to poetyzowanie. Na czym polega tworzenie, mniej więcej wiadomo, natomiast co do poetyzowania, najprościej je zdefiniować jako działanie mające spowodować i podtrzymać zainteresowanie poetą ze strony publiczności.
O Stefanie Tyczynie, poecie urodzonym na Górnym śląsku w Łaziskach Górnych, a przed laty osiadłym w uroczej miejscowości Tuttlingen w Badenii- Wirtembergii, przez ostatnie trzy lata nie było żadnego "słychu". Czyżby unikał świata, zawiesił chociażby na określony czas swoją dotychczasową twórczość? Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że jest inaczej, że nadal tworzył, kompletował nowy tomik poezji- piąty już z kolei. Że sięgając po czystą kartkę papieru, przeżywał ogromne napięcie emocjonalne, z wolna postępujące natchnienie, zanim zapisał na niej pierwszą frazę. A że zalicza się do poetów wstydzących się "zapożyczeń" (czyli umiejętnego kradzenia) myśli od innych poetów, powinien być dumny z własnych poetyckich natchnień, bowiem rzadko natchnienie bywa pod bardzo ścisłą kontrolą intelektu. A wiadomo, że natchnienie intelekt to dwie strony tego samego medalu. Toteż w poezji Tyczyny nie spotykamy rymów gramatycznych, rymów dokładnych, które przez innych poetów były wykorzystywane tysiące razy, kojarząc się z rymem częstochowskim. Jako uważny obserwator życia unika grafomańskich sformułowań, Jego poezję stanowi dobrze pojęty realizm, strzeże się przed banałem.
Dlatego gorąco zachęcam do zapoznania się z tomikiem, zawierającym 35 wierszy. Oto jeden z nich, bez tytułu:
***
Wydobywasz z nas wszystko
Całe zło i resztę dobra
Usypiasz budzisz
Rozpalasz i mrozisz krew w żyłach
Wskazujesz drogę
Sprowadzasz na manowce
Prowadzisz na szczyt
Strącasz w przepaść
Przynosisz nadzieję zwątpienie
Uśmiech i łzy
Dajesz wolność zniewalasz
Wodzisz na pokuszenie rozgrzeszasz
Pokazujesz i oślepiasz
Muskasz i bijesz po twarzy
Darujesz życie lub je odbierasz
Niektórzy krzyczą głośno
że cię znają i kochają
Niektórzy śmieją się gwiżdżą wołają
że TY TO TYLKO TAKA TAM...
POEZJA
/Stefan Tyczyna, POSTSCRIPTUM, stron 50, ISBN 83-916132-9
Wydawnictwo INTER MEDIA, Gliwice 2007/
* Rajmund Czok
Urodził się i wychował na Śląsku. Studiował dziennikarstwo, kulturoznawstwa oraz marketing w Warszawie. Autor kilku książek, antologii, kilkudziesięciu opowiadań w niemieckiej i polskiej prasie codziennej i tygodniowej. W latach 80/90-tych jego korespondencje z Niemiec ukazywały się w Trybunie Śląskiej, Nowinach Opo-skich. Dzienniku Zachodnim, katowickim Wieczorze i tygodniku TAK i NIE.. W Niemczech w INIFO & TIPS, Samo Życie, Angora/Niemcy, Tygodnik Polski, Twoja Gazeta, Kurier Berliński. Mieszka na przemian w Gliwicach i Frankfurcie nad Menem. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP i RFN oraz Związku Literatów Polskich i Niemieckich. Jego nazwisko figuruje w leksykonie pisarzy niemieckich "Who is Who 2003".
W dorobku literackim: Zawiedziona, Frankfurcki epizod, Jeszcze jeden dzień życia, Die verheiratete Jungfrau - Zamężna dziewica, Pójdę za twoim głosem, Być kochanką, Mein Traumbild, Monika und die Liebe, Proza i poezja 2000 (antologia), Buchwelt 1998 (antologia niemiecka), Prosa de Luxe 1998 (antologia niemiecka), Neue Literatur 1999 (antologia niemiecka)
Autor w serwisie: http://www.e-bookowo.pl/nasi-autorzy/rajmund-czok.html
Jest członkiem: E-bookowo
Jako: Autor,Self-publisher
*************************
Czym jest poezja Tyczyny?
*KULTURA
*POLSKA
Gdyby głębiej zastanowić się nad postawionym pytaniem, można by rzec, że poezja Stefana Tyczyny to niewątpliwie twórczość rozrywkowa, która obok humoru dostarcza również wzruszenie. Jednak jest to wzruszenie uproszczone, a może innego rodzaju?
Ostatnio ukazał się nakładem wydawnictwa Poligraf kolejny tomik poezji Stefana Tyczyny „Niebieski nieobecny”. Zastanawiałem się, czego mogę oczekiwać w tomiku poezji o tak metaforycznym tytule? Tymczasem zetknąłem się w nim z trafnie dobranymi słowami, odzwierciedlającymi myśli, uczucia i nadzieje. Chyba nie popełnię gafy, jeśli powiem, że niemal wszyscy dokonujemy każdego dnia coś w rodzaju samooczyszczenia poprzez miłość i nadzieję. Przede wszystkim nadzieję na zrozumienie własnego losu.
W poezji pytania i odpowiedzi nas nurtujące, tworzą jakby tło naszego życia. Wykorzystujemy je, by brnąć dalej i coraz dalej. Stefan Tyczyna także brnie. Brnie krok po kroku, odkrywa i otwiera duszę na różne sfery życia. Według krytyków współczesną poezję powinno cechować mało słów, a dużo treści. Tyczynie właśnie się to udaje.
Powszechnie wiadomo, że poezja rodzi się ze wzruszenia, ściślej mówiąc, utwór poetycki jest nosicielem tego wzruszenia. Kiedy poeta siada przed pustką kartką papieru, nie wie jeszcze, co w niej zapisze, jakie dobierze słowa. Żeby powstał wiersz potrzebne jest wzruszenie, napięcie intelektualne.
Fotografik tworzy obraz, Tyczyna, jako poeta, tworzy obraz słowem, odzwierciedla w nim rzeczywistość. Obraz, który potem wielorako można interpretować lub komentować na różne sposoby, zależnie od wiedzy i doświadczenia. O tym, jak przenika on do naszej codzienności i języka potocznego, przekazuje wiersz pt. „Sennik”, który jakby w soczewce skupia i zgłębia obraz współczesny.
Kiedyś wybieraliśmy sny z senników
Teraz w bezsenne noce
Wspominamy tylko te niespełnione
Ułożeni południkowo, równoleżnikowo
W pudełkach domów, pokoi, łóżek
Karmieni banałami
Nonsensami, banialukami
Mrzonkami naiwnymi
Poprzez szybę nocy (lub telewizora)
Docierają (do nas) tylko strzępy (ich) słów
Bierzemy je za prawdę, herezję lub poezję
Budzi nas dzwonek
Ból głowy
Słońce lub ptak
(w świecie projektów i instalacji)
Tyczyna jest humanistą słowa, człowiekiem zajmującym się opisem zjawisk i wartości ogólnoludzkich. Wiersze w tomiku „Niebieski nieobecny” są przepojone introspekcyjnymi uwagami, odpowiadają na pytanie naszego życia, szczęścia, cierpienia, zresztą wszystkiego, czego na co dzień sami doświadczamy. Jak każda dobra poezja, wiersze Stefana Tyczyny czyta się z dużym zainteresowaniem. Ten kto się z nimi zapozna, pewnie powie, że doskonale pasują do podręczników szkolnych.
Stefan Tyczyna urodził i wychował się na Górnym Śląsku w Łaziskach Górnych. W 1990 roku na fali exodusu wyemigrował do Niemiec. Mieszka i tworzy w malowniczym miasteczku Tuttlingen w Baden-Wirrtemberg. Jego dorobek literacki stanowi kilka tomików poezji i antologii. Należy do Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie.
***************************
2)
Andrzej K. z Mikołowa:
Stefan Tyczyna od wielu lat utrzymuje kontakty z redakcjami kilku czasopism, wśród których warto wymienić "ANGORĘ". W latach 2004- 2008 ówczesny red. działu łączności z czytelnikami, nieżyjący już Pan Marek Koprowski, doceniał Jego twórczość i sekundował wydawaniu kolejnych tomików. Zamieszczam tutaj autografy wybranych listów z osobistej korespondencji obu Panów.
W roku bieżącym ( 2013) Tyczyna wymienił listy z synem Pana Marka, red. Mateuszem Koprowskim- również, jak ojciec, współredagującym ten ważny dla twórców literackich dział "ANGORY". Poniżej cytuję fragment wcześniejszego listu Pana Mateusza oraz zdjęcie z bieżącej korespondencji ...
>> (...) Cieszę się, że zdecydował się Pan zaprezentować swą twórczość właśnie nam. Dając tym samym dowód uznania i zainteresowania "Angorą". Bardzo dziękujemy! Mam też nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie i jeszcze zejdziemy się na drodze poetycko-recenzenckiej.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam - w imieniu Taty, swoim oraz całej redakcji - i ...Do poczytania!
Z poważaniem:
Dział Łączności z Czytelnikami
kącik "Wierszówka"
tygodnika "Angora"
MATEUSZ KOPROWSKI <<
Wcześniej, 18.11.2001 r., w "Angorze" ukazał się artykuł pt. "Poezja natchniona emigracją" autorstwa Rajmunda Czoka, w której m. in. czytamy :
"(...) Inaczej ma się sprawa w Niemczech. Tutaj każdy poeta przeznaczony jest własnemu losowi. Nikt go nie wspomoże, sam musi walczyć o swoje zaistnienie. Takim przykładem jest pochodzący ze Śląska Stefan Tyczyna osiadły w niedużym miasteczku Tuttlingen. Tyczyna dowiódł, że emigracja żyje. Toteż wcale bym się nie zdziwił, gdyby obwieszczono powstanie nowego zjawiska- np. "Pokolenie Poetów Emigracyjnych"(...) Stefan Tyczyna, zaszyty po uszy (...) w życiu prowincjonalnego miasteczka tworzy poezję i nie przemawiają przez Niego żadne logiczne argumenty, ze to co wartościowsze, ma lepsze warunki do powstawania w metropolii (...). Najlepszym tego dowodem jest jego trzeci już tomik, wydany w Wydawnictwie Inter Media w Gliwicach. Poeta w każdym z tomików opisuje rzeczywistość, jaka go otacza, rzeczywistość przeniknięta tajemnicą. W materii poezji słowem wyraża wewnętrzne brzmienie, będąc jakby rodzajem spowiedzi czy modlitwy:
Woodstock czy Jarocin
spójrz przypomnij
to ci siwi lub łysi
wczoraj wyczesywali kwiaty z włosów
teraz związani krawatami
mają broń której się bali
mają władzę z którą walczyli
nasadzili zielonych drzew
napłodzili synów- żołnierzy
budują domy
swoje twierdze i fortece
słuchają jeszcze muzyki
/1989/
---
Rajmund Czok
****************************
1)
W ostatnim konkursie poezji emigracyjnej na Florydzie w USA, jego dwa wiersze uhonorowano dyplomem uznania, ponadto ukazały się w VIII milenijnej edycji antologii poezji emigracyjnej w Stanach Zjednoczonych. Pisze po polsku.
Warto zacytować tu Rajmunda Czoka, który tak wypowiedział się o tomiku "Wiersze wybrane i nowe", wyd. w 2003 roku :
"Poezja jest nierozerwalnie związana z duszą, mózgiem i ręką, która pisze. Poezja, oczywiście jak wszystko, może być terapią. Owoce zaś tego terapeutycznego trudu mogą stanowić rozrywkę.
A że obecna poezja może wchodzić w krainę dowolności, jeśli jest gruntownie przemyślana, musi zawierać pewien rodzaj uporządkowania. Autor niniejszego tomiku pilnuje dokładności logiki, dlatego Jego wiersze odbierane są przyjemnie, niemal jako poetycką terapię".
Rajmund Czok - publicysta
ISBN: 83-918796-0-7
b) Notka na 4.str. okładki do tomu: "POSTSCRIPTUM"
"...Zawiłość naszego życia codziennego potrafi ten poeta w formie przystępnej, popartej wielką analizą w systematycznym stylu przelać na papier. I za to jesteśmy mu wdzięczni- my zagonieni w pędzie nowo narzuconego nam systemu... Kapitalizmu. Jego romantyzm życia, przeżyty na własnej skórze, Jego wiedza o życiu i technice, socjologii z nowym podejściem filozoficznym we współczesnym odzwierciedleniu rzeczywistości, daje nam tę możliwość jako strawę dla ducha, jako karmę dla społeczeństwa- naszego przetrwania." /Peter Karl Sczepanek "Silesia Superior"/
ISNB: 83-916132-9-1
* Peter Karl Sczepanek- ur. w 1943 w Tychach; z wykształc. fizyk, pracował jako nauczyciel, a następnie zajmował się informatyką. Od 1981 r. mieszka w Niemczech. Prawdziwy pasjonat historii i kultury ŚLĄSKA. Jest posiadaczem zbioru liczącego 140 prac malarskich pędzla śląskiego malarza, Alfonsa Wieczorka, utalentowanego artystycznie autora wielu obrazów, głównie akwarel, dokumentujących pejzaż Śląska, zwłaszcza Tychów, Ziemi Pszczyńskiej i Beskidu Śląskiego. Peter Karl Sczepanek opublikował w 1999 roku interesujące dzieło pt. "Reminiscencje śląskie".
*********************