moje wiersze
Kolejno ukazały się następujące tomiki wierszy:
- "Pomiędzy listami", Gliwice/Frankfurt 1999
- "Pomiędzy wiekami", Gliwice/Frankfurt 2000
- "Pomiędzy światami", Gliwice/Frankfurt 2002
- "Wiersze wybrane i nowe", Mikołów 2003
- "Postscriptum", Gliwice/ Frankfurt 2007
- "Niebieski Nieobecny", Brzezia Łąka k.Wrocławia, Wydawnictwo "Poligraf" 2012
- "Pomiędzy nami... ", Brzezia Łąka k.Wrocławia, Wydawnictwo "Poligraf" 2015
- "Wesołe wiersze i smutne fraszki", Brzezia Łąka k.Wrocławia, Wydawnictwo "Poligraf"' 2018
- "Pomiędzy nami..." w wersjach: Audiobook oraz CD, Warszawa 2019
- "WIERSZE DLA NIECZYTAJĄCYCH", WYBÓR WIERSZY Z LAT 1980-2020
w wersji CD i audiobooka, Warszawa - Sopot 2021
- "Drzwi", wybór 1982 - 2022, Warszawa, wydawnictwo Pisarze.pl 2022
- "POETA NIKT", Wąbrzeźno, drukarnia Wąbrzeskie Zakłady Graficzne, 2024
***********************
BIAŁE NOCE...
Pełnia księżyca nie jest przecież usprawiedliwieniem naszej bezsenności
Bo to tylko demony naszych wspomnień i pragnień drzemiące w nas głęboko nie pozwalają
nam zasnąć
Czekamy wtedy naiwnie na słońce i nowy wspaniały dzień
Nadchodzi jednak kolejna czarno-biała koszmarna noc
I nie spadają nawet szczęśliwe gwiazdy ani komety
Co najwyżej deszcze pioruny meteoryty samoloty bomby lub rakiety
Świadomy na jawie sen
/zamieszczono dn. 16.07.2023r./
*****************
LEWITACJA
Wszyscy się jakoś wznieśli i wyniośle dokądś polecieli lub ulecieli
Jedni na jakieś wyspy inni do Turcji Grecji Kroacji lub prosto do nieba
Jeszcze inni poszli w uniesieniu do Composteli Częstochowy lub Piekar
Niektórzy po drodze zaliczyli Złote Piaski Ziemię Świętą Rzym Oświęcim i Krym
A potem prosto stamtąd udali się po kremacji do piekła
Są i tacy którzy preferują orient i wierzą w drugie życie
Wszystko w zależności od politycznej i religijnej orientacji i jej poprawności
Otwieram okiennice widzę niebo
Na parapecie dwa gołąbki gruchoczą o pokoju
Piękna sąsiadka jak co rano wyszła z brzydkim psem
A sąsiad z papierosem w ustach do pracy
Włączam telewizor widzę piekło
Zgodnie z prawem grawitacji
Wracam na ziemię do ciebie i siebie
Piszę maila list wiersz
Proza życia
21 maja 2023 roku
/zamieszczono dn. 13.07.2023r./
******************
PACYFISTYCZNY OPTYMISTYCZNO-PESYMISTYCZNY WIERSZ TYCZ(y)NY
Pani wychowawczyni nakazała zbiórkę i ustawienie się parami
Wyjście na podchody grę w chowanego i w wojnę
Chłopcy byli zadowoleni dziewczynki mniej
Wieczorem były śpiewy przy ognisku i kiełbaski
Następnego dnia były zabawy i gra w dwa ognie
Potem dzieci ukończyły szkołę i poszły do jakiejś pracy
Ołowiane żołnierzyki przetopiono na kule
A nowa pani wychowawczyni zajęła się nowym rocznikiem
Pan generał rozkazał apel i w dwuszeregu zbiórkę
Wyjazd na poligon ćwiczenia i gry wojenne
Mężczyźni byli zadowoleni ich kobiety chyba też
Wieczorem były ryki w kantynie i lało się piwsko
Następnego dnia był kac i zajęcia teoretyczno-taktyczne
Potem żołnierze przeszli na zasłużoną wcześniejszą emeryturę
Lemiesze przekuto z powrotem na miecze
A stary pan generał rozkazywał nadal nowym rocznikom
Mały chłopiec zapytał ojca
„Tato czy będzie wojna”
Ojciec odpowiedział
„NIE
Ale będzie taka walka o pokój
Że nie pozostanie kamień na kamieniu”
1982–2023
/zamieszczono dn.2.07.2023r., uzupełniono dn.26.07.2023r./
******************
Kątem oka i na pierwszy jego rzut
Wszystko wydawało się piękne i prawdziwe
Dopiero potem po latach gdy założyliśmy okulary
Przejrzeliśmy na oczy
Okazało się że to wszystko to tylko blichtr i oszustwo
Dobrzy okazali się złymi
Piękni szpetnymi
Mądrzy głupcami
Odważni tchórzami
Po zdjęciu okularów
Już tak pozostało i było jeszcze gorzej
Wszystko zaczęło wpadać i kłuć w oczy
Niektórzy odwrócili od tego wzrok
Inni założyli różowe okulary
I zostali na zawsze ślepcami...
****************
PROGI
Za wysokie już na moje nogi moje góry i wasze PROGI
Pogmatwane i coraz dalsze też do nich i do was drogi
Schody służą mi już tylko do schodzenia
Do wchodzenia poręcze poręczówki i czyjaś dłoń
Przyplątał się lęk wysokości i lęk latania
Zapominam wasze imiona nazwiska daty i adresy
Nazw gór które zdobyłem i których nie zdobyłem
Granic które przekraczałem
Coraz częściej też już niestety rymuję
Ale najgorsze te wasze wysokie PROGI
I ten brak wspólnego języka i mianownika
Czas więc chyba skończyć to wspinanie narzekanie
Zapominanie przekraczanie wyliczanie pisanie i...
(umieranie)
24 lutego 2022 roku
*****************
Witkowi Łukaszewskiemu
OSTATNIE DRZWI...
W kamiennym prostokącie ciężkich leżących przede mną
Ostatnich Twoich odrzwi
Zawsze pełnych kwiatów wierszy kapsli i skrętów
Pod którymi już od pół wieku tylko kości i prochy Twoje
Zapalam dwie świeczki i ostatniego papierosa...
Oddaję go proszącemu nieznajomemu
Podaje mi niedopitą butelkę...
Ma lodowate dlonie siwe długie włosy
Twój nieobecny wzrok i tajemniczy uśmiech
Odwracamy się od siebie i odchodzimy
Wiedząc że już nigdy się nie spotkamy
Choć byliśmy tak blisko Ciebie i siebie...
(Ty poszedłeś chyba jeszcze do Oskara Wilda
A ja do Chopina bez serca
U którego czysto i biało-czerwono
I słychać tam znajomy piękny polski język
Na K... na P... i na CH...)
Cmentarz Pere-Lachaise
1 listopada 2021 roku
/zamieszczono dn.10.12.2022r./
https:/miesiecznik-wobec.pl/wiersze-stefan-tycjan-tyczyna
***************
Zamiast wiersza z WYBORU - prośba zapisana poniżej i na płycie, za spełnienie której bardzo dziękuję.
“WSZELKIE PRAWA NIEZASTRZEŻONE. KOPIOWANIE, WYPOŻYCZANIE ORAZ PUBLICZNE ODTWARZANIE - DOZWOLONE, A NAWET WSKAZANE I ZALECANE”/TEKST ZAMIESZCZONY NA PŁYCIE/
/zamieszczono dn.25.06.2021r./
***************
Można go nabyć w warszawskim sklepie internetowym pod adresem www.voxbook.pl
oraz w wersji CD w polskiej księgarni w Niemczech – www.polbuch.de
Za ewentualne zainteresowanie będę wdzięczny i już dziękuję.
***************
Z tomu "Wesołe wiersze i smutne fraszki"
WESOŁY WIERSZ
Szafa wielka jak mieszkanie
Życie porządnie poukładane
Zawieszone na wietrze balkony
Smutne milczące żony i telefony
Teraźniejszości karawana
Przyszłości fatamorgana
(w radiu najlepszy Santana)
Po nocy kawa – czarna zjawa
Za szybą przyroda – to trawa
Z gazety podniety
Sklepów pełne winiety
Wieczór romantyczny
Film miłosny – erotyczny
SMUTNA FRASZKA...
Wyłącz telewizor
I nie pomyl
Iraku z Iranem
Afganistanu z Pakistanem
Obamy z Osamą
Trumpa z trampkiem
Kaina z Ablem
Pawła z Gawłem
Anioła z diabłem
Wody z winem
Bliźniaków i obojnaków
Wisławy z Wisłocką
Wisłockiej z Szymborską
I jeszcze z reklamy
Zapamiętaj
Herbaven jest na cholesterol
Strepsils na gardło
Posterisan na hemoroidy
Prostamol Uno to cudowny lek na prostatę
Feminum to najlepszy żel na suchość pochwy
Viagra i Kamagra to wiadomo po co i na co...
A złe ich użycie
Może kosztować cię zdrowie lub nawet życie
Choć wszystko to i tak do kupy
Jest do ...
Wiersze, które pomagają żyć
Rzuciłem pisanie
...szkodzi zdrowiu
i może być przyczyną wielu groźnych...
– pisze w swoim najnowszym tomiku wierszy Stefan Tycjan Tyczyna i aż strach pomyśleć, co kryje się za tymi trzema kropkami.
Piszący namawiają do pisania
Niepiszący dają dobry przykład
Ręka sięga po ołówek
Zapalam światło
Piszę pierwsze i ostatnie słowo
Od jutra nie...
– czytamy dalej i aż włos się jeży, bo któż teraz, gdy poeta zamilknie, będzie nas straszył w tak przewrotny i ujmujący sposób. Tylko o jakim jutru mówimy? Jutro już było – było w naszych zabawach dzieciństwa, gdy projektowaliśmy przyszłość, wcielając się: a to w strażaka, a to w agenta 007 czy też Pawkę Morozowa (to ostatnie wcielenie dla niektórych stało się, niestety, ubraniem powszednim i noszą je do dnia dzisiejszego). Jutro było w szaleństwach młodości, w przysiędze małżeńskiej (do grobowej deski), aż okazało się, że to, co było naszymi snami, stało się jawą, rzeczywistością ćwiartki zdewaluowanej do 200 gramów (a są zakusy na dewaluację jeszcze większą, wręcz prohibicję). Oczywiście, zdewaluowanej dla naszego dobra, bo nasza wolność, ta prawdziwa, jak pisze Tyczyna: Nie zna politycznej poprawności/Ale i żadnej ludzkiej świętości, a bez political correctness „jak żyć panie premierze”, chciałoby się zacytować słowa sprytnego paprykarza.
„Jutro było lepiej” pisał inny, poeta, zgorzkniały od gorzkiej codzienności „Gorzkiej żołądkowej”, widząc na sklepowych półkach buteleczkę tego trunku zdewaluowanego do 36 procent alkoholu.
Czy poezja może nam zastąpić te zdewaluowane życiowe niezbędniki, czy sama nie dewaluuje się codziennie, goniąc za tanim poklaskiem? Wyłącz telewizor, proponuje Tyczyna, lecz ja boję się, że to nie pomoże, że jest już za późno, że ten telewizor wmontowano nam na stałe w naszą jaźń. Szczęśliwi, którym składano go w Chinach, długo taki model nie popracuje.
Tyczyna deklarujący w Wierszu dla niepiszących, że rzucił pisanie (miejmy nadzieję, że to z jego strony tylko taka minoderia), podarował nam tomik wierszy, w których życie i sztuka stanowią jedność. Nie jest to jednak życiopisanie w stylu poètes maudits (chociaż śladami artystycznych straceńców często podąża, chętnie z nimi śniadając, vide: Spotkanie z Jimem Morrisonem), ale przekorna próba dotarcia do czytelników przez rozmontowanie wmontowanego w nasze ego telewizora. Jeżeli 200 gramów może być ćwiartką, to czy wiersze kojarzące się nam zazwyczaj ze smutkiem pogoni za nieosiągalnym nie mogą być wesołe? A fraszki, wyszydzające nasze ludzkie przywary, czy nie mogą być smutne, bo i cóż w tym wesołego, że poeta, ten, który cierpi za miliony, a żyje za grosze: Przeterminowany zużyty poeta/Sprzedaje swoje wiersze/Za wino kotleta i peta.
Wesołe wiersze i smutne fraszki Tyczyny to nie próba pozyskania czytelników chwytliwym tytułem, ale smutna konstatacja względności słów i pojęć w czasach, gdy ich dewaluacja prowadzi do coraz większych nieporozumień i alienacji jednostki. Jak żyć ze świadomością łgarstwa wpisanego w każde słowo? Ba, a jak żyć bez tegoż łgarstwa?
Tyczyna jest poetą uwiedzionym przez dwie Muzy, wciąż nie mogącym zdecydować się, którą z nich wybrać Jedna z nich nie skąpi mu swych wdzięków: Przychodziłaś prawie codziennie [...] Zdejmowałaś płaszcz/Dotykalna i bliska/Usypiałaś nas głodnymi ustami i winem. Druga – nie chce uchodzić za Muzę łatwą, lekką i frywolną: Zjawiałaś się tak rzadko i niespodziewanie/Na rozkwieconej łące w lesie [...] Siadałaś pośród nas [...] Niedotykalna i daleka. Rozsądek nakazywałby wybrać Muzę, która nawiedza poetę często, nie bacząc na niedogodności, jakie z sobą przynosi, jednak Tyczyna, od Muzy I (jak ją w wierszu nazywa) przejmując pozorny chłód i beznamiętność poetyckiej frazy, chętnie sięga też po atrybuty Muzy II, dzięki czemu jego pozornie zimne wiersze, zdawałoby się ograniczone tylko do prostego komunikatu, nabierają ciepła bijącego od drugiej z Muz, przyciągając: kolorowe motyle i złote pszczoły, a więc nas, czytelników, w szarzyźnie codzienności budzonych: zapachem malin i miodu.
Czy Tyczyna, pisząc: siadałaś pośród nas, wypowiada się za wszystkich kolegów po piórze, czy to tylko swoiste rozdwojenie poetyckiej jaźni – trudno powiedzieć. Być może jest już w wieku, który z racji doświadczenia do wszelkich uogólnień ludzkiego losu uprawnia, a jest tych napomknień o swojej wiekowości w tym tomiku sporo: Ja stary dziadek od poetów – mówi o sobie w wierszu Ostatni urlop, by w wierszu Bogu dzięki..., jak przystało na obywatela kraju dobrze zorganizowanego, stwierdzić: Wszystkie procedury zostały zachowane i skrupulatnie wypełnione/Odchodzimy powoli i niepostrzeżenie...
Lecz nawet w państwie, w którym: Wszystkie procedury zostały zachowane, racjonalnie urządzonym, nie teoretycznym, w jakim przyszło żyć piszącemu te słowa, życie bywa teoretyczne: O czym pomyślimy w tej ostatniej chwili/Tego naszego tak zwanego życia. Smutne, że i w tej oazie solidnej, zadowolonej z siebie i otaczającej rzeczywistości mieszczańskości: naprawdę jednak ważne jest i będzie tylko, czy nasze życie nazwiemy Życiem, czy „tak zwanym życiem”. Nawet i w tym przepięknym landzie, górzystej, gęsto zalesionej Wirtembergii, gdzie przyszło żyć Tyczynie, poeta nie jest wolny od pytań prymarnych, poddających w wątpliwość nie tylko całe to pisanie, ale i naszą egzystencję. Piękny czas (mi) nastał.../Już nic i niczego nie muszę... – pisze poeta w wierszu, nadając mu jednocześnie tytuł Serwus i w przypisie wyjaśniając, iż serwus, to nie tylko poufałe pozdrowienie, lecz i łacińska nazwa (servus) niewolnika, sługi, pachołka. Ale i ta świadomość ograniczeń naszej wolności przez siły, nad którymi zapanować nie potrafimy, pozwala jednak wirtemberskiemu poecie powiedzieć: Jestem W PEŁNI. Cóż, w państwie, w którym Bismarck wprowadził pierwsze emerytury, takie wyznanie nie dziwi. W Polsce, która owo pojęcie, ów atrybut przynależny starości skompromitowała, być (żyć) W pełni udaje się chyba tylko vatowskim malwersantom.
No i nie pokonaliśmy go... – tak życia, jak i czasu. Jedno i drugie: Przetrąciło kręgosłup/Zniewoliło naszą wolność/Udusiło duszę/I zadało ostatni cios – stwierdza poeta w wierszach Życie oraz Czas. Gdzieś obok toczy się jednak życie alternatywne, życie, gdzie prawa czasu nie obowiązują. To życie to poezja, która bywa, że przynosi nadzieję. Ona to, niczym w Weneckim lustrze, staje po tegoż lustra alternatywnej stronie: Stoimy naprzeciw/dotykalnie blisko/dzielą nas wieki czasu/milimetry przestrzeni/i to głuche weneckie lustro – i od nas tylko zależy, po której staniemy stronie i jaka pozostanie po nas Spuścizna. Wiersz pod tym właśnie tytułem wydaje się najpełniejszą przypowieścią o naszej ludzkiej (pisząc ludzkiej, myślę twórczej) egzystencji.
Mój znajmy poeta ma bardzo oryginalne hobby/Zbiera mianowicie pokrywy studzienek ściekowych – pisze Tyczyna – i te studzienki czyni bardzo nośną metaforą naszego losu. Bo czym one są? Finezyjnie wykonaną atrapą, inkrustowaną napisami i obrazkami, kryjącą to, co po nas pozostaje. A pozostaje czasem tylko to, o czym pamiętać nie warto, czasem zaś to, co wymagałoby uchylenia wieka, więc te zdobienia pamięci mają nas do tej czynności zachęcać: A WSZYSTKIE WARTE SPOJRZENIA POCHYLENIA A MOŻE I UCHYLENIA. Te studzienki to wstęp do Hadesu, infernum naszej zbiorowej i indywidualnej pamięci. Hadesu, świadectwa naszego tu – po jednej czy też po drugiej stronie weneckiego lustra – pobytu. ...to tam na ich dnie znajduje się/CAŁA NASZA CZŁOWIECZA SPUŚCIZNA/która mogłaby przecież pobrudzić nasze czyste ciała i dusze...
Spuścizna – bardzo to wieloznaczne słowo, przywodzące na myśl i spust, nie zawsze tego, co piękne, jak i pustki, z której i Salomon nie naleje. Wierzę jednak, że warto pod wieko studzienek ściekowych zajrzeć, nawet jeśli zdobiące je inkrustacje przewyższają wartość tego, co zakrywają.
U Tyczyny ars poetica to ars vitae. Stąd duża liczba wierszy autotematycznych, próbujących dociec, po co, jak i dla kogo poeta pisze: Pytasz mnie często „po co piszę”...?/I co mam z tego „całego pisania”...?/To bardzo proste banalne ale istotne pytania.../Są bardzo trudne w odpowiedzi...
Powodów pisania Tyczyna podaje wiele, czasem błahych, czasem bardzo merkantylnych, jak wtedy, gdy opowiada anegdotę o jeździe pociągiem „na gapę”, gdy zamiast biletu przekupił konduktorkę swoim starym tomikiem wierszy. Pisze nadal – chociaż nuta zniechęcenia i znużenia daje się w tomiku zauważyć – dlatego, że w jego przypadku życie i sztukę wciąż dzielą zaledwie milimetry weneckiego lustra, a także dlatego, iż: Może zresztą było to tylko „czyste” szczęście lub „ślepy” przypadek/Że nie trafiłem na prawdziwego niemieckiego konduktora... – stwierdza ironicznie poeta, bo ironistą, chociaż gorzkim jak butelka „Gorzkiej żołądkowej”, tej jeszcze 40-
-procentowej, sprzed dewaluacji, jest znakomitym.
Tyczyna pisze, bo wiersze: ...najczęściej jednak pomagają żyć. Tyczyna pyta – i są to: ...proste banalne ale istotne pytania. Zachęcam do lektury najnowszego tomiku. Może wiersze poety i nam, czytelnikom, pomogą – swoją mądrością i przewrotnym przedstawianiem świata – w owego świata akceptacji?
Zbigniew Radosław Szymański
************
Z tomu "Pomiędzy nami..."
okładka i ilustracje: Jerzy Stachura jr
motto:
"Z kryształu łódź niesie pod prąd
Tysiące dam, tysiące żądz
Miliony rad jak zabić czas
Gdy powrócimy
Dam ci znać."
/Jim Morrison, "Kryształowa łódź", fragm. /
* IGRZYSKA
Od wschodu do zachodu słońca
Wyścig głodnych ślepych szczurów
Szczutych psami w kagańcach
Na smyczach odmierzonych do samej mety
Nowi współcześni niewolnicy
Za płotami murami siatkami kratami pancernymi szybami
Właściciele świata obstawiają i nagradzają zwycięzców
Wyśmiewają i opluwają pokonanych
Całodobowa walka
Wszyscy kibicują słabszym ale chcą być z wygranymi
Trochę igrzysk
Trochę chleba
Trochę piekła
Trochę nieba
Taniec zwycięstwa i śmierci
Od wschodu do zachodu księżyca
Jedyne co nam za darmo dano i mamy
To czas, którego nam tak brakuje
Nie można go kupić, dokupić, odkupić
Cofnąć, odwrócić, oszukać
Minął bezpowrotny dzień
*STARA GRANICA
Ale którejś wiosny już nie powrócił
Powróciła też stara jak świat granica
Czas wrócić do siebie
Do niczego nikogo
Donikąd
Zrzucić ozdobne szaty szmaty
Wyrzucić śmieci i wspomnienia
Zgasić światło radość smutek
Zamknąć drzwi okna oczy
Nie czekać już na nic i na nikogo
Zasnąć i nie słyszeć
Niczyich głosów kroków
Krzyków szeptów
Głupoty i mądrości świata
I nie śnić
Nie marzyć
Nie wierzyć
Tylko wrócić do CIEBIE
Białej czystej czekającej
Kartki papieru
*BEZ POŻEGNANIA
Wstał ucałował stół i wyszedł
Znając ten góralski zwyczaj
Wiedziałem że staje się coś ważnego
Nie wiedziałem jednak
że On już nigdy nie wróci
A ja już nie zobaczę tamtych gór
*POMIĘDZY NAMI...
Pomiędzy nami cisza lub wiatr
Pomiędzy nami milczenie lub krzyk
Pomiędzy nami uśmiech lub łzy
Pomiędzy nami wszystko i już nic
Czas wracać...
************
Z tomu: Niebieski Nieobecny, 2012
okładka i ilustracje: Stanisław Szroborz
motto:
"Jest coś w pisaniu wierszy,
co sprawia, że cały czas
stoi się jedna nogą nad przepaścią."
/Charles Bukowski/
* List do poety III
Czy zastanawiałeś się
Co byś robił
Gdybyś nie czytał i nie pisał wierszy
Może zbierałbyś grzyby, znaczki, monety
Hodował rybki, zalety, wady
Łowił ryby, polował na ludzi
Budował domy, samoloty, statki
Zaliczał podróże, przygody, kobiety
Zdobywał nagrody, szczyty, zaszczyty
( Kupował, konsumował, kopulował
Modlił się i pracował)
Może zostałbyś prozaikiem, politykiem, oszustem
"Krawat miał ślicznie zapięty
Zapomniał ludzi a bywał u osób"
Byłbyś marionetką lub aktorem
A tak jesteśmy tylko Niczym mój Przyjacielu
* Most
Chodziliśmy na ten most
słuchać i oglądać wiatr
Teraz zamieszkali pod nim ludzie
Bezdomni domatorzy
Szukający ciszy i ciepła
Przeklinający wiatr
Obsiedli, zamieszkali
wszystkie mosty wszystkich rzek
Od źródeł do ujść
Mosty nadziei
Zwodzone mosty
* Alter Ego
Podzieliłem dzień na trzy części
Twój, mój, nasz
Podzieliłem noc na trzy części
Twoją, moją, naszą
Podzieliłem życie na trzy części
Twoje, moje, nasze
A teraz, twoje, moje, nasze
To lepsze niebieskie ALTER EGO
pociemniało, poczerniało
I odeszło bez pożegnania
Zostaliśmy sami, sami ze sobą
W trójwymiarze obłudy, zła i pogardy
* Cztery damy
W środku dnia ktoś nagle zadzwonił
i odszedł pospiesznie spod drzwi
kobiece kroki wystukały kilka liter
PANI MŁODOŚĆ
PANI MIŁOŚĆ
W środku nocy ktoś nagle zadzwonił
i odszedł pospiesznie spod drzwi
Kobiece kroki wystukały kilka liter
PANI STAROŚĆ
PANI ŚMIERĆ
Potem okazało się
że ktoś inny na nie czekał
ich pragnął
A dwie panie pomyliły po prostu adresy
/Paryż- 16.08.2008/
* W kwietniu nad Czarnym Stawem Gąsienicowym
PAMIĘCI Przyjaciela
- Norberta Kurpasa
To słońce otwarło nam ten pejzaż
Podniosło białą kurtynę mgły
Czarny Staw był niebieski
Góry były niebieskie
Niebo było niebieskie
Byliśmy sami w środku ciszy
Powiedziałeś nagle i jakby za głośno
"Brakuje tylko aniołów"
I wtedy zza Kościelca wyfrunął helikopter
Zagłuszył ciszę
Nie byliśmy więc sami
Biała kurtyna śmierci opadła na drugą stronę przełęczy
Opuściło ją to samo nasze słońce
Pociemniało wszystko
A my zostaliśmy jeszcze chwilę z naszymi aniołami
/Zakopane, kwiecień 1988- wrzesień 2007/
* Ślepa ulica
Drogą można odejsć lub powrócić
W drodze można się spotkać lub rozminąć
Drogę można zgubić lub odnaleźć
Na drodze można stać lub zginąć
Po drodze wiele rzeczy może się wydarzyć
Można też pójść swoją drogą
Rozeszły się nasze drogi
Rozbiegły nasze myśli
Odwróciły plecami oczy
Przed nami znak
Ślepa ulica
Bez możliwości zawrócenia
* Półerotyk
Półnaga
Naga kobieta
o ostrym makijażu
Spaceruje po linie
Rozpiętej napiętej wysoko
Dokładnie pomiędzy
naszymi oczami
Jej nogami, udami
Biodrami, piersiami
Lina kołysze się
Opada i unosi
Kobieta spogląda w dół
w nasze oczy
Spada
Pęka cienka nić
Gasną światła
Zapada cisza
(Lecz to nie sen)
Przylatuje nawet Niebieski
Z daleka
Z kwiatami
Ze łzami
Zabiera pół liny
Na szczęście- jak mówi
I odlatuje
Jak to Niebieski
Niebieski ptak
Tak o nim mówiła
* Tomik poezji pt."Niebieski Nieobecny"
ilustrował artysta platyk- Stanisław Szroborz,
************
Z tomu: Postscriptum, 2007
motto:
"Poeta śmietników
jest bliższy prawdy
niż poeta chmur"
/Tadeusz Różewicz/
* Sacrum- Profanum
Tadeuszowi Różewiczowi
Czytałeś mi swoje wiersze
Gdzieś we Frankfurcie
W Londynie
W rzymskim Koloseum
W tak zwanych kuluarach
Dokładnie w męskiej toalecie
Powiedziałeś
"Patrz jak tu czysto"
Pisz tak jakbyś żył ostatni dzień
Jakbyś pisał ostatni wiersz
* Carl Spitzweg- "Biedny poeta"
Nie słyszę twojego głosu
Nie słyszę swoich wierszy
Starzejemy się szybciej
Niż nasze samochody
Spotykamy się czasami;
Na złomowiskach
Szklanych górach
W sklepie, u lekarza
Raz w roku nawet
Wśród kwiatów na cmentarzach
Potem całymi dniami
Na wysypiskach śmieci
Całymi nocami
W internetowej sieci
Pośród złomu, szkła, makulatury
Szukamy zapachów kwiatów
I głosu harfy
* Dzieci Kaina
Dzieci Kaina
Bogiem pieniądz
Wysokie banki
Kościołami katedrami
Giełdy mszami
Doradcy suflerzy
W biurach konfesjonałach
Udzielają pożyczek i rozgrzeszenia
Kilka procent za pokutę
Bankomat zamienia i wydaje
Na chleb i wino twoje
Cyrograf umowa
Podpis numer
Kod
DNA Kaina
* Wiersze
Pisane na kolanie
Pisane na kolanach
W męce
Bez męki
Od ręki
Z perspektywy
Przez pryzmat
Z pobudek
Z potrzeby
Od serca
Bez serca
Z radości
Ze złości
W stresie
( na sedesie)
Z Beskidów
Z Tatr
Z Alp
Z Paryża
Z Brady*
Dla ciebie
Dla siebie
Dla dziwki
( do szuflady)
O tobie
O sobie
O nich
O nas
Znad Wisły
Znad Renu
Znad Dunaju
Znad Sekwany
(rozebrany)
Te białe
Te czarne
Te szare
Te Różewiczowe
Grzeczne
Niegrzeczne
Chore
Zdrowe
Ten Pierwszy
Ten drugi
Ten przedostatni
I ten
Nie napisany
Milczący
Ostatni
/ 7.05.2005/
* 50 st. 09 min. - szrokości geograficznej północnej
18 st. 51 min. - długości geograficznej wschodniej
************
Z tomu: Wiersze wybrane i nowe, 2003
okładka i ilustracje: Barbara Kasperczyk
* Obca
Pani Barbarze Kasperczyk
Zakrywam czystą jeszcze kartkę
Jak trudno opisać obcą twarz
Malujesz ukryta za parawanem sztalug
Widzę tylko oczy
Próbuję odgadnąć niewidoczny obraz
Puste ślepe ramy
czekają na pejzaże portrety
Na palecie powiędłe zeschnięte
oglądane nocą kwiaty
Zapach farb i kolorów
W porcelanowym wazonie
długie zaschnięte łodygi pędzli
Na rozciągniętych białych płótnach
gaśnie światło dnia
Noc zawiesiła w oknie
upstrzony zorzami barw
i spadających gwiazd fartuch
Zamykasz oczy
Jak trudno namalować słowami twarz
* Rzeka
Schodzisz z wysokich gór
Srebrnymi łzami strumyków na skalnych ścianach
Spadasz potokami kaskadami rymów
Lawinami białych wierszy
Poprzez roztocza serc
Wprost w doliny grzechu i zła
Błądzisz w labiryntach obcych miast
Odwracasz się
Zawracasz
Powracasz
Z głębin i meandrów utopii
Sennych reminiscencji
Hibernacji uczuć i marzeń
Zatapiasz tymczasowość teraźniejszości
Realność
Racjonalność rzeczywistości
Wykrajasz odgradzasz
Oazy ciszy
Karmisz i zabijasz
Toniesz w omszałych secesyjnych piwnicach
Odwiedzasz mroczne lombardy złudzeń nadziei
Błyszczące banki pychy namiętności krwi
Muzea czasu i przemijania
Nawrócona siłą światła
Wypływasz wyciszona
Wyprowadzasz wyrzucasz wypluwasz nas
Nad lazurowy horyzont morza
Bywasz wtedy poezją- poezjo
Rzeko
/12.10.2002/
* Postscriptum do wiersza "W Alpach"
Wstał w środku nocy
Nie zapalając światła
Spakował rzeczy
Wyruszył z domu
Szedł tylko nocą
I nocą dotknął szczytu
( Agencje podały- 25.05.2001 r. na szczycie
najwyższej góry świata
Mount Everest - 8.848 m n.p.m.
stanął niewidomy, amerykański
wspinacz Erik Weihenmayer. ).
Powrócił w środku nocy
Nie zapalając światła
Zrzucił plecak
Zdjął ciemne okulary
Zasnął w biały dzień
I śnił o górach
( Zapaliłem światło i najciszej jak można
napisałem wiersz)
/31.05.2001/
************
Z tomu: Pomiędzy światami, 2002
motto:
" Z rzeczy świata tego
pozostaną tylko dwie:
poezja i dobroć...
i więcej nic."
/Cyprian Kamil Norwid/
* Lawina
Wczoraj całowałeś jeszcze
gorącymi ustami
chłodne marmury
Przytulałeś policzki
do skrzących się
granitów
Dzisiaj masz ciepłe schronisko
przyjaciół i szklankę
czerwonego wina
Jutro za mroźną
oby długą i
szczęśliwą nocą
czeka cię twoja
uśpiona nie wyśniona
lawina
Pęknięta lina
śmierci biała dolina
* ***
Czy byliśmy kiedyś razem
U mojego przyjaciela?
On umarł
Zburzono jego dom
Ty myślisz o nowym
Samochodzie
Z grobu rodziców
Zniknęły niebieskie kwiaty
Zima skruszyła wazon
Odchodzicie tak szybko
Odchodzicie szybciej niż ja
Zaledwie zdążyłem ustawić
Margines na pustej kartce
Nie nadążam za wami
Nie nadążam choć
Czekacie
W górach
U źródeł
W sobie
* Modlitwa III
Wypaliłem twoje świece
Wypiłem twoje wino
Spożyłem twoje ciało
Pełni wiary i nadziei
Odwróceni od siebie
Poszliśmy w swoje strony
Kochać grzeszyć
Żyć i umierać
* Oko Matki (*)
Ciepły wiatr osuszył skały
Ciepły wiatr osuszył szyby
W oknach Oczy Matki
Spod okapów ścian
Z wąskich skalnych półek
Wychodzą ludzie pająki
Na parapety okien
Wracają gołębie
W oknach Oczy Matki
Wyschnięta łza
Czysta ciepła
Słoneczna skała
Pod szczytami domami
Czarne niebieskie stawy
Nad lustrem kałuż
W oknach Oczy Matki
Spadła łza
Ostra zimna
Lodowa szyba
/21.09.2001/
(*) Muzeum Zamkowe w Pszczynie
Galeria Miniatur "Oko Matki"
Akwarela i gwasz na kości z ok. 1811 r.
************
Z tomu: Pomiędzy wiekami, 2000
Przyszliśmy z dwudziestego wieku
* Bezsennność
Synowi
Zakręcasz żaluzje
gasisz dzień
Wąwóz miłości
wąski, omszały,
gładki, wilgotny
Przekraczanie progów
Wchodzenie w lodowe góry
wbijanie sztyletów w lustra
Czterech stało pod szczytem
nad stawem- głodni ciszy świata
Bezsennne krajobrazy
/ 29.12.1999/
* Tatrzańskie parafrazy
Franciszkowi Raschowskiemu
Nie mów stary gdzieś ty był
bo to nam szpetnym trzydziestoletnim
urwał się film u podnóża Tatr.
Film kręcony o Witkacym,
a piliśmy z prawdziwym Ignacem.
Świat dał nam ciszy Czarny Staw,
a my gubiliśmy w deszczu parasole
i miejsca przy słonecznym stole.
Puste kieszenie,
serca w plecakach,
ostatnia na pół herbata
wspomnienia po latach
Zakopane- Chamonix
trzy może nawet cztery dni
* W Alpach
Usługiwały mi stare kulejące kelnerki,
płaciłem zdziwieniem.
Jedna zachowała piękną twarz,
zatrzymała przemijanie.
Spotkałem ślepego
pod szczytem Mont Blanc.
Poprosił o zrobiene sobie zdjecia,
zatrzymał zachwycenie.
Zwolnił mój krok
wyrównał oddech.
wyhamował myśli.
Pokazał biel i ciszę,
zadrwił z tęczowej aureoli.
Zgasił i zabił ujrzane,
czarujące nas Widmo Brockenu.
* Weneckie lustro
Moje ręce coraz brudniejsze
Moje serce coraz powolniejsze
Moje wiersze coraz smutniejsze
Moje życie coraz mniejsze
Twoje oczy coraz piękniejsze
Twoje usta coraz pełniejsze
Twoje piersi coraz jędrniejsze
Twoje nogi coraz smuklejsze
Stoimy naprzeciw
dotykalnie blisko
dzielą nas wieki czasu
milimetry przestrzeni
i to głuche weneckie lustro
************
Z tomu: Pomiędzy listami, 1999
* W górę
Wiele dróg prowadzi
do Boga,
jedna z nich
wiedzie przez góry.
Ta jest chyba najkrótsza,
najpiękniejsza.
Jesteśmy na niej:
błądząc i zatracając się.
Idziemy,
my mrówki wszechświata.
/1.07.1999/
* Cienie
chodziliśmy krok w krok
noga w nogę
pełzaliśmy po lśniących parkietach
taplaliśmy się w bagnie i łajnie
wspinaliśmy się wysoko
i na samym dnie
deptaliśmy te same niedopałki
byliśmy i jesteśmy zawsze razem
ze swoimi szarymi cieniami
/1982/
* Nowy dzień
otwierasz okiennice
na zdjęciu swojej codzienności
senne słońce prześwietla obrazy
przed tobą dwadzieścia cztery klatki
nowego kolorowego filmu
czułość nieznana
jednodniowy przyjaciel- cień
wierny jak pies- już przy nodze
wychodzisz
napełniać głowę, kieszeń, brzuch
i stary album wspomnień
dobranoc do jutra
* Cytaty
"Wstawaj Bruno, idziemy
na piwo. Z pewnością czeka
na nas tam".
I pojechaliśmy.
Autobus był co niedziela.
Czerwony o 11:11
Tam wszyscy cytowali
sobą Ignaca: "zjeść, wypić,
pogwajdlić, pokierdasić i
iść spać".
Tylko Emil się wymądrzał.
Powtarzał w kółko:
" Światem rządzi strach, głód i
ciekawość"- zobaczcie.
Tadeusz w szatni grzebał
W jakiejś kartotece.
Dla Rafała to wszystko
"Martwy sezon".
A my, wracając, lecieliśmy
Nad dachami miast.
Teraz odpoczywamy.
Robi się cicho.
Najedliśmy się.
Popiliśmy.
Poczytaliśmy.
Pogwajdliliśmy.
Pokiedrasiliśmy.
Czas spać.
Boimy się jednak cieni
bezsenności, głód zagląda
nam w oczy przez szybę
telewizora.
Wszystkie kartoteki dawno
połknął komputer.
Ktoś codziennie umiera
w starych dekoracjach.
A my też już nie wzlatujemy.
Sezon mija.
Czekamy.
Gdzieś się rodzi nowy poeta,
nowy kaskader, nowy nasz
pocieszyciel.
*****
Bruno Ryszard Milczewski
"Bruno" odpłynął- utonął.
Ignacy Stanisław Witkiewicz
"Witkacy"- uciekał w dwie strony
- uciekł.
Emil Zegadłowicz zgorzkniał -
gdzieś w Gorzeniu.
Tadeusz Różewicz mieszka tam,
gdzie nie chciał dłużej mieszkać
Rafał Wojaczek.