nowości
... NOWOŚCI z mojej półki, szuflady i spoza domu...
POLECAM: ksiegarniainternetowa.de/pl
Stefan Tyczyna
------------------------------------------
83)
Dla wszystkich czytających i piszących tzw. poezję, których jest podobno tylko czy też aż około 1,5 % społeczeństwa, powinna to być lektura obowiązkowa, dla pozostałych zaś lektura uzupełniajaca po romansach i kryminałach... Pomimo ciężaru, objętości, koloru i ceny, polecam.
/20.10.2024/
82)
Powyższy tomik ukazał się 1.08.2024 r. Jest jeszcze bez ceny, gdyż może i jest bezcenny czy też bezwartościowy. Cena więc będzie może: detaliczna, umowna lub też “co łaska”, nie mniejsza jednak niż 6 €, albo 25 PLN. Ewentualnie zainteresowanych prosimy o kontakt.
Pacyfistyczny, optymistyczno-pesymistyczny tomik wierszy
zakulisowego poety
Kto jest autorem wierszy z najnowszego tomiku Stefana Tycjana Tyczyny? Czy tytułowy
„Poeta Nikt”? I jak rozumieć ów unicestwiający istnienie zaimek? Czy mamy do czynienia z
jakimś kamuflażem, bo czasy niebezpieczne i poeta uczy się, jak w wypadku przesłuchania
„iść w zaparte”? Czy może to takie krygowanie się, negacja własnego istnienia, umniejszanie
swojej roli w powstaniu tych wierszy? A może jest to chowanie się twórcy za swoim
wierszem, utożsamianie się z nim, wręcz narzucające mu wszystkoizm, w myśl twierdzenia
Edwarda Stachury: „Wszystko jest poezją”? Czy może to właściwa poecie skłonność do
podkreślania własnej niktości, znikomości lub przebiegłe wykorzystanie fortelu Odysa, który
na pytanie oślepionego Polifema: „Kto mnie oślepił?”, odpowiada: „Nikt”? Może ten
kamuflaż jest uzasadniony, wszak pisanie wierszy zawsze było czynnością podejrzaną i już
Platon postulował wygnanie poetów z doskonałego państwa. A przecież jest Polska takim
właśnie doskonałym państwem, o czym nieustannie przekonuje nas państwowa telewizja,
sterowana przez kolejne rządy. Poeta pisze o tym w wierszu Jutro: „Jutro w telewizji/gładkie
uśmiechnięte twarze/w ślicznych krawatach/powtórzą wszystko setki razy […] Jutro robi się
przeszłość/rodzi się dziwka historia”.
W czasach, gdy to minister decyduje, co będzie poprawną politycznie sztuką,
przyznanie się do własnej niktości, unicestwienie siebie jako sprawcy tego zapisanego w
wierszach zamieszania, może być świadomą próbą oślepienia tego wszystkowidzącego
Polifema cenzury, jedyną metodą ocalenia, bo co ma zrobić poeta twardo trzymający się
zasady: „Nulla dies sine linea”? Może w przebraniu z owczych skór będzie łatwiej ujść przed
gniewem oślepłego cenzora?
„Osobliwe dni dopadły nas” – czytamy w motto pióra Jima Morrisona
poprzedzającym tomik poety. Osobliwe dni, więc i osobliwe metody radzenia sobie z
opresyjną rzeczywistością. Już wiersz kończący poprzedni tomik Tyczyny Drzwi, wiersz
Poeta NIKT datowany na 2022 rok, informował nas o przemianie, jakiej poddał się poeta:
Poetą się (chyba) nie urodził
Poetą (podobno) bywał
Poetą (na pewno) umarł
Poeta ktoś
poeta NIKT
Umarł poeta, szanowany „ktoś”, grzebiąc swoją nie tylko poetycką sławę: „Ptaki
odfruwają i powracają jednak do swoich gniazd/My wylatujemy ze swoich bezpowrotnie i na
zawsze […], gdyż „Wolność jest rzeczą cenną – tak cenną, że wymaga racjonowania”, jak
pisał Lenin, wielki poeta tyranii jako najwyższej formy układania słów w wiersze, którą to
myśl przypomniał nam (ku przestrodze?) Tyczyna. Rodzi się poeta partyzant, anonimowy
„NIKT”. Czy ta partyzantka może się dobrze skończyć? W wierszu, zaczynającym się od
słów” „Oczekując Morfeusza”, Tyczyna pisze: „Zwyciężają tylko Goliaci”. To świetna
metafora tego, co stało się ze światem. Czasy, gdy malutki, słaby Dawid mógł pokonać
potężnego Goliata, dawno się skończyły. Wszystko, na co stać Dawida i pełen obłudy świat,
to przedłużanie agonii.
Po ludobójstwie II wojny światowej Adorno uznał za nieprzyzwoite pisanie wierszy.
Ale kto miałby w takim razie teraz, gdy trwa nie tylko rosyjska jatka, upominać się o
zachwiane etyczne fundamenty cywilizacji, jak nie ten spoza marszu lemingów ku przepaści,
anonimowy poeta, ów skryty za weneckim lustrem wiersza „NIKT”? Wręcz pisanie, wbrew
obłudnikom broniącym Goliatów manipulujących opinią lemingów, jest nakazem chwili. A że
będzie to: „[…] taka walka o pokój/Że nie pozostanie kamień na kamieniu” – poeta zdaje
sobie doskonale sprawę.
Poeta „NIKT” – a taki jest partyzancki przydomek Tyczyny – dotychczas w swoich
wierszach sytuował się zwykle „pomiędzy”. To dobre miejsce do obserwacji tego, co z lewa,
prawa, powyżej i poniżej, ale przy dziesiątym już tomiku wierszy poeta zrozumiał, że trzeba
się jednak jakoś zadeklarować, a że nie poczuł się dotychczas propozycją żadnej ze stron
przekonany, wkłada czapkę niewidkę wiersza, za którą, kto wie, co lub kto się kryje. Nie za
bardzo wierzy w to, co podsuwała mu dookolność, w ten pozłacany „Sztuczny RAJ” i wiele
innych błyskotek skrytych za umowną nazwą „Dubaj”.
Wszelka wielka sztuka rodzi się z zachwytu. Gdy nie ma się czym zachwycać, bo nie
każdy jest w stanie zachwycić się sztuką, która już w swojej nazwie zawiera sztuczność, gdy
dookoła: „Sztuczna kobieta/sztuczny mężczyzna/Sztuczna inteligencja” trudno jest pisać
wiersze, których autorzy chcą kreować świat. Tyle, że ten sztuczny świat jest nam potrzebny,
by nie oszaleć. Poeta, który bierze na siebie ten ciężar, to jest właśnie ów „ktoś”, kim Tyczyna
być już nie chce. Nie jest przekonany, że ten sztucznie wykreowany świat jest dla nas
wygodny. Sztuczna inteligencja być może zacznie pisać wiersze (już podobno zaczęła), ale
nie ona stanowi zagrożenie dla świata wartości. Zagrożeniem jest raczej brak inteligencji, tej
naturalnej przypadłości pozwalającej nosić nam miano homo-sapiens. Szkoda, że częściej
homo, a tak rzadko sapiens. Istnieje jeszcze jedno zagrożenie: co będzie, gdy okaże się, że i
Bóg jest sztuczny?
Pisał Jerzy Stachura, poeta z pokolenia Tyczyny, że „nie chce niczego poprawiać po
Bogu”. Tyczyna zręcznie taką zuchwałość omija, niekoniecznie owo dzieło uznając za
skończone. Nie należy do tych, którzy w dziele już nam darowanym niczego poprawiać nie
chcą. On tylko dokonuje niezbędnej korekty, wydobywając z zastanego dzieła jego
konstytutywne elementy, by jeszcze raz postawić przed naszymi oczami, oświetlając z
różnych stron. Dzięki temu zabiegowi możemy dostrzec brzydotę piękna czy też piękno
brzydoty. Poeta wydobywa nas z ułudy, będąc bezkompromisowym realistą. Nie chce być
kimś, jak ci „grzeczni poeci”: „w białych kołnierzykach i ślicznie zawiązanych
krawatach/Piszących o skowronkach gwiazdach miłości i kwiatach”, którzy nas pięknie
oszukują, chociaż wie, że to może być nam potrzebne. Mógłby, jako „ktoś” wyniesiony na
szczyty Parnasu (czytaj: opiniotwórczych mediów społecznościowych): „Swoje nieliczne
dyplomy pochował w szafie/I jest nieobecny na Facebooku”, korzystać z należnych mu
splendorów, ale woli, jako poeta „NIKT”, zająć się mozolnym wspinaniem, chce być: „tylko
zwykłym skromnym i pokornym/Zakulisowym jednym z wielu poetą nikim”. Czy to znaczy,
że chce nas, czytelników, oślepić, jak Odys Polifema? Nie, on tylko chce, byśmy przestali
oglądać dookolność przez półprzymknięte powieki. Zdziwieni, że „NIKT” do nas mówi,
oglądamy stawiane nam przed oczami artefakty i tylko od nas zależy, co z tą wiedzą zrobimy.
A coś zrobić musimy, bo inaczej, to z nami coś zrobią i pozostaną nam jedynie: „wiara
nadzieja obczyzna”. Może czas wreszcie zrozumieć zamieszczoną na tylnej okładce tomiku
pacyfkę, pojąć, że to nie jest tylko modny gadżet, usprawiedliwianie własnego lenistwa, i
przeorganizować swój sposób widzenia świata i prób jego naprawienia? Tego wszystkiego, co
nie jest skończone raz na zawsze: „Słowem, co ciałem się stało”, ale jedną z propozycji. Nam
poeta pozostawia decyzję, którą z tych propozycji wybierzemy i co z nią zrobimy.
Tyczyna w swoim najnowszym tomiku opowiedział się, po której stronie owych
drzwi, którym poświęcił poprzedni tomik, stoi. Pozostał wierny swoim młodzieńczym
ideałom: „Chcieliśmy być wolni/Tak jak kiedyś te rajskie malowane i niebieskie ptaki/Ale nie
te zmierzone zważone i zaobrączkowane”. Zaobrączkowanym został (ale o tym sza! RODO),
co paradoksalnie jego wolności nie zakłóca. Niepełna to wolność, skoro – jak pisze: „No i
jesteśmy wolni/Choć policzeni ponumerowani zapeselowani”. Rozumie, że: „bezpowrotne
odloty”, które stały się i jego udziałem: „[...] wylatujemy ze swoich (gniazd) bezpowrotnie i
na zawsze/Wpadając w czyjeś sidła a stamtąd do ich złotej klatki”, nie muszą wcale tej
wolności niweczyć, bo, tu dorzucę do wielu „złotych myśli” przeróżnych autorytetów chętnie
przytaczanych przez oczytanego poetę, i tę heglowską: „Wolność to uświadomiona
konieczność”. Poprzednik Hegla, Leibniz, wierzył w duchy popychające planety. Po
dwudziestym wieku, zmieniającym z szybkością światła świat, trudno w duchy wierzyć, ale
poeta, który w wielu wierszach z sarkazmem opisuje świat i ludzi, teraz też, „robi do nas oko”
w wierszu (NIE)SZCZĘŚLIWE SZÓSTKI, dedykowanym piszącemu te słowa.
Zauważa, że nieprzypadkowo jakaś pozamaterialna siła odwróciła w numerze linii
autobusowej Gdynia – Hel cyfry, uznając, że numer 666 to liczba Bestii, i siła ta, cierpiąca na
„heksakosjoiheksekontaheksafobię” stworzyła psikusem linię 669, a więc o numerze znacznie
bliższym nam, emerytowanym poetom spod znaku NIKT: „Aż miło wejść i pojechać takim aż
do końca nawet do piekła”. Tym bardziej miło, że my, mastolatkowie, podróżujemy już za
darmo.
Tyczyna z każdym tomikiem przekonuje, że nawet jeśli zmienia się nieznacznie styl
jego wierszy, poszerza zakres zainteresowań światem, gdy coraz odważniej zagląda w ukryte
przed naszymi oczami za ekranami telewizorów i przeróżnych mediów zagrożenia, poszerza
technika pisania, coraz częściej pojawia się ten rugowany przez poetów z wierszy rym, to
niezmiennie pozostaje wierny etycznym pryncypiom i zauroczeniu myślami poety rockowej
estrady – Jima Morrisona. Wiersze poprzedza motto tego rockowego poety, a kończy wiersz
Tyczyny, będący swoistym epitafium, Król Jaszczurów, ze smutną – niestety – konstatacją:
„Pogrzebano cię głęboko w obcej ziemi//Pozostały tylko twoje wiersze na białym pożółkłym
papierze/Twój głos na czarnych a teraz srebrnych płytach/I obraz na starych czarno-białych i
kolorowych filmach”. Niewiele, a jednocześnie tak dużo dla nas, którym ów bard był
przewodnikiem. Pozostaje też przekonanie, jakie chce nam przekazać „Poeta NIKT”, że
prawda jednak nie niweczy nadziei.
Zbigniew Radosław Szymański
/06.08.2024/
Dzisiaj po muzycznym "Głosie" Pana Wojciecha Manna pozostaję przy muzyce i polecam trochę starego, dobrego i dobrze zagranego rocka z debiutanckiej płyty mojego Przyjaciela, Wojtka-Adalberta, gitarzysty basowego ze swoim zespołem, którego nazwy nie odważę się /nie podejmuję się przetłumaczyć...
Chętni i zainteresowani posłuchaniem oraz zobaczeniem tej grupy mogą to uczynić na youtube, open.spotify.com , music.apple. com i innych platformach internetowych. W imieniu zespołu zapraszam, a w swoim - polecam...
/24.06.2024/
80)
"Głos" to bardzo ciekawa lektura nie tylko o muzyce i muzykach, ale także m. in. o ojcu Wojciecha Manna, który siedział w wiezieniu razem z Alfredem Szklarskim, o pracy Pana Wojciecha w Anglii, w Ameryce czy też w ONZ w Genewie.
Jest też o niejakim Mateuszu Morawieckim, no i - oczywiście - o naszym wspólnym ukochanym zespole THE DOORS. Polecam.
/21.06.2024/
79)
Polecam kolejny - jak zawsze interesujący, ciekawy i wartościowy -
tomik poety, malarza i barda Jerzego Stachury, który otrzymałem jednak w drogo opłaconej przesyłce.
/28.04.2024/
78)
„PIĘTNO”,
Autorka: Margareta Wysocka
Seria: „Padera” - (nie tylko) dla kobiet i młodych dorosłych. Tom: pierwszy, wydanie: listopad'2023
Format: książka drukowana oraz ebook
Wydawnictwo: Ridero IT Publishing Sp. z o.o., liczba stron: 561
/ adres strony sprzedażowej – https://padera.pl /
*** Porywająca, humorystyczna powieść obyczajowa, z wątkami kryminalnymi w tle.
Diana Paderska - nosząca czarne pończochy do równie czarnych glanów, malarka i aktywistka społeczna - ma problem... Właściwie ma wiele problemów, jednak jednym z najbardziej palących jest ten, że spotkała się z kontrowersyjnym milionerem, po czym on... zaginął.
Dalej może być już tylko... dziwniej!
Dla zachowania spokoju ducha, a nade wszystko wolności, Padera zaczyna zgłębiać tajemnicę weekendu, objętego trudną do wytłumaczenia amnezją. Przez to zaś notorycznie pakuje się w kłopoty, spośród których... szaleńcze zauroczenie redaktorem wrogo nastawionego do niej dziennika jest zaledwie jednym i najmniej groźnym z nich!
***
Margareta Wysocka - politolożka, menedżerka artystów, aktywistka społeczna. Absolwentka Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracę w korporacji branży motoryzacyjnej zamieniła na teatr muzyczny, tenże zaś na otwarcie kawiarni artystycznej przy poznańskiej starówce. Współtworzyła i realizowała kilkadziesiąt projektów edukacyjnych i społeczno-kulturalnych, współpracując z kilkunastoma organizacjami pozarządowymi. Gdyby świat nie oferował czekolady, musiałaby ją wymyślić!
/17.11.2023/
77)
Mateusz Urban
"KONIEC MARIHUANOFOBII"
... I okazuje się, że "nie taki diabeł straszny, jak go (przez dziesiątki lat i jeszcze obecnie niektórzy z różnych swoich powodów i interesów) malują". A wręcz odwrotnie - posiada nawet wiele "anielskich" właściwości dla ciała i ducha...
Lekturę polecam i do niej zachęcam - też pomaga...
76)
Tomik "Drzwi", wybór 1982 - 2022, Warszawa, wydawnictwo Pisarze.pl 2022
Zbigniew Radosław Szymański
'W cieniu Drzewa Miłości'
„Są rzeczy znane i nieznane, a pomiędzy nimi drzwi” – ten aforyzm Williama Blake`a stał się
mottem życiowym – a że życie to tylko jedna z wersji snutej przez ludzkość opowieści – także
mottem twórczości poety, Stefana Tycjana Tyczyny. Najnowszy tomik, autorski wybór wierszy z
ostatnich czterdziestu lat, zatytułowany Drzwi, właśnie ten fragment egzystencjalnych puzzli
uczynił epicentrum poetyckich poszukiwań. Tyczyna generacyjnie należy do tego szczęśliwego
pokolenia, któremu udało się w porę wetknąć stopę w na krótko uchylone odrzwia, do – będącego
pułapką dla wchodzącego – niegościnnego świata. Nie udało się to pokoleniom wcześniejszym,
które zatrzymały się po stronie rzeczy boleśnie znanych, zadowalając się penetracją wszystkiego, co
zdatne do w miarę szczęśliwej, powojennej egzystencji. Pochłonięci odbudową tego, co zniszczyły
idee umysłowych karłów zainfekowanych filozofią „nadczłowieka”, z rzadka zaglądali dalej niż za
próg własnego domostwa. Poeci usprawiedliwiali się modnym twierdzeniem, że po Auschwitz
wszelka twórczość jest niemożliwa. A że sztuka jest już etymologicznie działaniem sztucznym,
więc ta „niemożliwa poezja” zajmowała się narcystycznie samą sobą, celebrując własną
niemożność. Często nawet z interesującym i jednocześnie estetycznym, rzadziej etycznym,
wynikiem.
Pokolenie beatników i ich epigonów hippisów odważyło się wyjść poza framugę uchylonych wrót,
by zachęceni wezwaniem Williama Blake`a: „Gdyby oczyścić drzwi percepcji, każda rzecz miałaby
się taką, jaka jest, nieskończoną” (Małżeństwo Nieba i Piekła) – na którym to wezwaniu Aldous
Huxley oparł swoje dociekania, publikując w 1954 roku esej: The Doors of Perception, w którym
propagował poszerzenie postrzegania świata o środki psychotropowe – poddać się z nadzieją temu
eksperymentowi. Udał się on tylko nielicznym, a już naprawdę jednostkom wyszedł na zdrowie.
Nie wyszedł Jimowi Morrisonowi, poecie, rockowemu bardowi, którego twórczość odcisnęła swoje
piętno na duszy Stefana Tycjana Tyczyny. Duszy, chociaż niekoniecznie twórczości, bo pomimo
hołdu, jakim jest dla Jima ten wybór wierszy, to Tyczyna bogatszy o te kilkadziesiąt lat po, nie ma
już złudzeń co do kondycji świata i wartości tego, co znaleźć można za uchylonymi drzwiami.
Jeszcze w wierszu z 1991 roku, poświęconym Morrisonowi, pisał: „Palimy swoje dusze/wolno,
namiętnie jak papierosy/Pijemy źródlaną wodę jak zimną wódkę/Kochamy w piekłach piękne
anioły/Uchylamy zatrzaśnięte przed nami drzwi” (Drzwi), by w trzydzieści lat później dumać na
cmentarzu Père-Lachaise nad nieprzemijalnością ludzkich nawyków i tejże ludzkości lilipucich,
kulturowych przyzwyczajeń: „Odwracamy się od siebie i odchodzimy/Wiedząc że już nigdy się nie
spotkamy/Choć byliśmy tak blisko Ciebie i siebie”. Odchodzimy, gdzie: „[...] słychać tam znajomy
piękny polski język/Na K… na P… i na Ch...” (Ostatnie drzwi).
Tyle, tylko tyle, zostało z poszerzanych horyzontów percepcji wszelakiej sztuki: „W mieszkaniu
dwa pokoje/jeden dla wszystkich drugi tylko dla siebie [...] W głowie dwa języki/Jeden do czytania/Drugi
do słuchania i mówienia/Obydwa do myślenia” (Dwoistość).
Tego myślenia Autorowi zazdroszczę. To cenne wiano w czasach, gdy nie każdy homo potrafi być
jednocześnie sapiens.
Stefan Tycjan Tyczyna usadowił się w miejscu, skąd można widzieć to, co przed, i to, co poza
progiem. Wiele jego tomików zawiera w tytule słowo „pomiędzy”. W tym pomiędzy tkwi mocno,
rozumiejąc, że: „Za wysokie już na moje nogi moje góry i wasze PROGI/Pogmatwane i coraz dalsze też do nich i do was drogi” (PROGI). Tkwiąc tak od lat, rozpamiętuje to wszystko, co
podlega lirycznemu osądowi. Wspomina bliskich: „Na parapety okien/Wracają gołębie/W oknach
Oczy Matki" (Oczy Matki). Składa spóźnione kondolencje: „Zamiast wiersza piszę
kondolencje/Temu który pokazał mi pierwsze litery” (Kondolencje). Jest sceptyczny. Chociaż ma
nadzieję, że: „Długi swoje wierszami spłacałem/Winy swoje wierszami odpokutowałem” (Prośba o
wyrok), to jednocześnie nie ma złudzeń, iż: „Wiem, że to się nie liczy/Bo liczą się tylko judaszowe
srebrniki i złoto”.
Motto wyboru wierszy Stefana Tyczyny, pochodzące z wiersza Jima Morrisona: „Nie śmierć
rozdziela ludzi, lecz brak miłości”, jest odtrutką i chwytaniem się ostatniej pomocnej tratwy
ratunkowej w podróży na drugi brzeg. Czy lepszy, tego raczej się od Tyczyny nie dowiemy. W
niewielu erotykach, jakie możemy znaleźć w jego twórczości, miłość jest piękna, czysta, wolna od
ironicznych podtekstów. Jest, jak to rosnące na paryskim cmentarzu drzewo: „Na paryskim
cmentarzu/Przy grobie młodego poety/Rośnie drzewo/ Drzewo dobrych wiadomości/ Na którym od
czterdziestu lat/Zakochani odwiedzający to miejsce/Wycinają scyzorykami/I wypisują kolorowymi
mazakami/Swoją miłość” (Drzewo miłości).
Poeta pozostaje ironicznym sceptykiem, i co do możliwości zaskoczenia nas tym, co kryją ledwie
co uchylone drzwi, i co do tego, czego możemy oczekiwać po tym symbolu (fakt, że u Tyczyny
cmentarnym) miłości: „Nie wierz jednak samotnym drzewom”. Smutna to konstatacja, i miejmy
nadzieję, że poeta się myli. Drzewo miłości – im bardziej kryje samotność wycinających w jego
korze serca, tym dorodniejsze przynosi owoce. Chwytajmy za scyzoryki i pozwólmy wieść się
ułudzie. Gdy w wierszu Okulary tak podsumowuje swoje życie i swoją drogę twórczą:
Kątem oka i na pierwszy jego rzut
Wszystko wydawało się piękne i prawdziwe
Dopiero potem po latach gdy założyliśmy okulary
Przejrzeliśmy na oczy
Okazało się że to wszystko to tylko blichtr i oszustwo.
Dobrzy okazali się złymi
Piękni szpetnymi
Mądrzy głupcami
Odważni tchórzami
Po zdjęciu okularów
Już tak pozostało i było jeszcze gorzej
Wszystko zaczęło wpadać i kłuć w oczy
Niektórzy odwrócili od tego wzrok
Inni założyli różowe okulary
I zostali na zawsze ślepcami…
– my zastanawiamy się, co lepsze? Czy różowa ślepota, czy porażenie wzroku zbyt poszerzoną i nie
do ogarnięcia percepcją? Tego poeta nie rozstrzyga i nam, czytelnikom, pozostawia wybór: stanąć
na progu do tego, czego nigdy nie poznamy, a co intuicyjnie przeczuwamy, czy położyć dłoń na
klamce i śmiało ruszyć dalej:
„Zdejmuję kaftan bezpieczeństwa [...] Zakładam chińską maseczkę/I wychodzę wybiegam ogłupiały z domu wariatów/Na ulice Paryża Londynu Barcelony Warszawy
Berlina/ Byle szybciej do pierwszego banku baru burdelu” (Publiczny dom wariatów).
Gdy piszę te słowa, trwa absurdalna wojna nadludzi z nami, Lidl-ętami. Wielu chciałoby odważnie
ruszyć dalej, wyrwać się z cywilizacyjnych przyzwyczajeń i poszerzyć granice wolności poza
wolność wyboru marketu, lecz coraz częściej odnosimy wrażenie, że ten wspólny dom, w który
wmontowane są nasze drzwi, po prostu jest domem bez klamek, w którym poeta jedyne, co może
zrobić, to uchylić wirtualne drzwi własnej fantazji. A klamki do tych drzwi znajdują się, niestety, w
rękach możnych tego świata, i o tym, co za progiem, decydują przekupne mass media. Wierzmy, że
to zmaltretowane Drzewo Miłości przetrwa i w jego eterycznym, poetyckim cieniu będziemy mogli
zachwycać się lekturą wierszy Stefana Tycjana Tyczyny.
Zbigniew Radosław Szymański
/10.12.2022/
75)
Książki polecam, a dla nieczytających - jeszcze bardziej muzykę „The Doors“…
/21.03.2020/
Nie przykro mi, Panowie i Panie Prominenci!
cmokać, giglać,
51)
"Skoro nastała moda na przeklinanie i wyklinanie, to i ja, aby być “na topie” , przypominam i proponuję tę bardzo ciekawą pozycję.
Krystyna Chudzińska-Lis, moderator tej str.www. :
Powyższy tekst zamieściłam na prośbę Pana Tyczyny z dn. 13 i 16.04.2018.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Poeci_wykl%C4%99ci
"Kim jest poeta wyklęty? To postać osobna, samotnik, który próbuje udźwignąć ciężar swojej wrażliwości. Swojej literackiej tożsamości poszukuje poza utartymi schematami. Nie podąża za modą, nie szuka nagród, pragnie „dotknąć życia”. Właśnie takie jednostki stają się legendami literatury. Za życia często są niedoceniani lub doceniani w mniejszym stopniu niż na to zasługują. Po śmierci są mitologizowani, stają się pomnikami literatury. Kto z nich ma najwięcej do powiedzenia?"
1. Samowiedza,[wiersze], Warszawa 1990.
2. Wnętrze,[wiersze], Warszawa 1991.
3. Impas, [wiersze], Toruń 1991.
4. Nagie że. Wybór wierszy z lat 1980 – 2008, Kraków 2009.
***
--------------------------------------------------
---------------------------------------------------
Kutz jest przekorny, prowokujący, miejscami ironizujący, ale jakże smakowity. Kiedyś - minęło już 27 lat - był moim nauczycielem Śląska, tak jak wszystkich Polaków uczył Śląska w swoich filmach. Ta książka to dalszy ciąg jego śląskich rekolekcji.
http://www.gazetaswietojanska.org/index.php?id=2&t=1&page=51955
Gdzieś w nas niosą krzyże polonii,
Gdzieś w nas kwilą buty północy,
Gdzieś w nas idą ludzie niezłomni... (...)"
* DRZEWO MIŁOŚCI
I wypisują kolorowymi mazakami swoją miłość
Uśmiechnięci odchodzą
Na następnych szczęśliwych
13. 04. 2013
* DRZEWO ŚMIERCI
Na następnych nieszczęśliwych
Czeka na mnie i na ciebie
Nie wierz jednak samotnym drzewom
13. 04. 2013